Wybory odbędą się 20 września. Syriza wciąż prowadzi w sondażach, ale w ciągu zaledwie dwóch miesięcy jej przewaga nad opozycyjną Nową Demokracją zmalała z 10–15 pkt proc. do 1–2 pkt proc. Z poparciem wynoszącym zaledwie 24 proc. ugrupowanie Ciprasa nie jest już tą wielką siłą polityczną, która w styczniu otrzymała 36,3 proc. głosów, absolutnie miażdżąc konkurentów. Także popularność samego lidera Syrizy od czerwca spadła z 61 do 29 proc.
– Są tego dwa powody – mówi „Rz" Janis Emanulides, ekspert European Policy Center w Brukseli. – Po pierwsze, wielu ludzi czuje się oszukanych zgodą Ciprasa na surowe warunki pomocy postawione przez Berlin, mimo że w referendum Grecy sprzeciwili się takiemu rozwiązaniu. Po wtóre, sama Syriza się rozpada, co sugeruje, że było jednak inne wyjście z sytuacji.
27 spośród 149 deputowanych partii utworzyło nowe ugrupowanie Jedność Ludowa pod wodzą byłego ministra energii Panagiotisa Lafazanisa. To partia, która nie tylko chce zerwać z uzgodnionym z Unią programem reform, ale wręcz opowiada się za przywróceniem drachmy.
– Wiele krajów w Unii zachowało swoją walutę, a mimo to doskonale się rozwijają – uważa Lafazanis.
Jeszcze bardziej niebezpieczna dla Ciprasa jest „Grupa 53 deputowanych", w skład której wchodzi wielu byłych ministrów. Co prawda, na razie nie zamierzają oni formalnie wyjść z Syrizy, ale w poniedziałek wystosowali do władz partii stanowczy list, w którym domagają się podjęcia kroków na rzecz rezygnacji z reform uzgodnionych z Berlinem. Dodatkowo część Greków wierzy, że rację miał charyzmatyczny były już minister finansów Janis Warufakis, który się sprzeciwił zawarciu porozumienia z Berlinem.