Tim Walz chciał z tym skończyć. Ale elektorzy decydują i będą decydować

Ponad 60 proc. Amerykanów wolałoby, aby w wyborach prezydenckich o zwycięzcy decydowała większość oddanych głosów. Ale zlikwidowanie systemu opierającego się na Kolegium Elektorów nie jest wcale łatwe.

Publikacja: 14.10.2024 04:30

Tim Walz

Tim Walz

Foto: REUTERS/Erica Dischino

Korespondencja z Nowego Jorku

Znany z gaf językowych i nieprecyzyjnych wypowiedzi Tim Walz w ubiegłym tygodniu powiedział, że „trzeba skończyć z Kolegium Elektorów”. – Potrzebujemy głosowania powszechnego – powiedział kandydat na wiceprezydenta na spotkaniu wyborczym w Kalifornii.

Sztab Kamali Harris skorygował tę wypowiedź, oświadczając, że demokratyczna kandydatka nie ma reformy systemu wyborczego w swojej wyborczej agendzie. – Gubernator Walz wierzy, że każdy głos ma znaczenie w Kolegium Elektorów, i z dumą odwiedza wszystkie stany, by zyskać poparcie wyborców – podał sztab Harris w oświadczeniu. I Walz też się szybko z tej wypowiedzi wycofał. 

Czytaj więcej

Debata kandydatów na wiceprezydenta USA: Który wypadł lepiej?

63 proc. Amerykanów chciałoby zrezygnować z Kolegium Elektorów

Niemniej jednak kandydat na wiceprezydenta wyraził myśl, z którą zgadza się 63 proc. Amerykanów, jak wynika z ogólnokrajowego badania Pew Research Center. To też temat, który powraca w dyskusjach o systemie politycznym w Stanach Zjednoczonych, gdzie o wygranej w wyborach prezydenckich nie decyduje większość oddanych głosów, tak jak w wyborach innych szczebli czy np. w Polsce, ale głosy elektorów.

W większości stanów elektorzy zobowiązani są do poparcia kandydata, który wygrał w ich stanie. 

Wszystkie stany, oprócz Maine i Nebraski, stosują zasadę „zwycięzca zabiera wszystko” i przypisują głosy swoich elektorów kandydatowi, który uzyskał większość głosów powszechnych w ich stanie.

Czytaj więcej

Czy głos Polonii wpłynie na wynik wyborów prezydenckich w USA? „W tych stanach może mieć znaczenie”

W rezultacie zdarza się, że wybory prezydenckie wygrywa kandydat, który zdobył mniejszą liczbę głosów indywidualnych wyborców.

Historia Stanów Zjednoczonych zna pięć takich przypadków. Trzy miały miejsce w XIX w. i dwa w ostatnim ćwierćwieczu. W 2016 r., gdy Donald Trump wygrał wybory, choć jego kontrkandydatka Hillary Clinton uzyskała 2,9 miliona głosów powszechnych więcej, oraz w 2000 r., gdy zwycięzcą został George W. Bush, chociaż to na jego demokratycznego oponenta Ala Gore’a głosowało pół miliona Amerykanów więcej.

Co mówią zwolennicy i przeciwnicy Kolegium Elektorów?

Zwolennicy Kolegium Elektorów podkreślają, że system ten zmusza kandydatów na prezydenta do skupienia się na społecznościach marginalizowanych oraz mniej zaludnionych stanach, które inaczej byłyby przez nich pomijane.

Z kolei krytycy Kolegium Elektorów argumentują, że system ten jest mniej demokratyczny, bo sprowadza kampanie prezydenckie do walki o głosy w kilku stanach wahających się przy jednoczesnym zaniedbywaniu stanów, które wiadomo, że zagłosują w przeważającej mierze na kandydata demokratycznego lub republikańskiego. 

Czytaj więcej

Latynosi i Afroamerykanie - nowy elektorat Donalda Trumpa

System, w którym to Kolegium Elektorów decyduje o wynikach wyborów, sprawia też, że wyborcy w stanach wyraźnie demokratycznych czy republikańskich często czują brak motywacji do głosowania.

– Czy pójdę na wybory i oddam głos na Kamalę Harris, czy nie, to nie ma znaczenia. I tak Harris otrzyma głosy nowojorskich elektorów – mówi Alicja, mieszkanka Nowego Jorku. 

Kolegium Elektorów też nieproporcjonalnie bardziej reprezentuje mniejsze stany niż większe, a to dlatego, że liczba głosów elektorskich, jakie ma każdy stan, odpowiada liczbie senatorów i kongresmenów reprezentujących je w Waszyngtonie. Przy czym każdy stan, bez względu na wielkość populacji, jest reprezentowany przez dwóch senatorów. 

W historii Stanów Zjednoczonych było ponad 700 propozycji likwidacji lub reformy Kolegium Elektorów

Teoretycznie Kolegium Elektorów można zlikwidować za pomocą poprawki do konstytucji. Wymagałoby to poparcia dwóch trzecich Senatu i Izby Reprezentantów oraz ratyfikacji przez trzy czwarte stanów. Mało prawdopodobne, żeby reforma przeszła pomyślnie tak skomplikowaną drogę. 

Są też alternatywne rozwiązania. Na stronie Goldman School of Public Policy na University of California w Berkeley czytamy, że w historii Stanów Zjednoczonych było ponad 700 federalnych propozycji zreformowania lub zlikwidowania Kolegium Elektorów.

Najnowsza inicjatywa dotyczy nie tyle likwidacji, co obejścia systemu opierającego się na Kolegium Elektorów. Nosi nazwę National Popular Vote Interstate Compact (NPVIC), czyli porozumienie międzystanowe, na które przystało już 17 stanów, w tym Kalifornia, Kolorado, Connecticut, Illinois, Maine i Dystrykt Kolumbii.

Kolegium Elektorów nieproporcjonalnie bardziej reprezentuje małe stany

Minnesota, stan, w którym Tim Walz jest gubernatorem, dołączyła do tej inicjatywy w ubiegłym roku, a on przypieczętował to swoim podpisem. Sygnatariusze tego porozumienia zobowiązują się zatwierdzić przepisy przewidujące, że głosy elektorskie z tych stanów zostaną przeznaczone dla kandydatów, którzy uzyskają największą liczbę głosów powszechnych w ogólnokrajowych wyborach. Porozumienie to nie wejdzie w życie, zanim nie dołączy się do niego wystarczająca liczba stanów, które łącznie miałyby 270 głosów elektorskich, czyli tyle, ile kandydat potrzebuje, aby zostać ogłoszonym zwycięzcą. 

Jest pytanie, czy porozumienie to byłoby konstytucyjne bez zatwierdzenia przez Kongres. – Niektórzy naukowcy twierdzą, że prawo pozwala stanowym legislaturom na zdecydowanie, jak mianują elektorów. Inne argumentują, że NPVIC wymagałoby zgody Kongresu – czytamy w opracowaniu Goldman School.

Czytaj więcej

Wybory w USA: Zwycięstwo nadal w rękach elektorów

Jeszcze większym wyzwaniem byłoby namówienie stanów republikańskich oraz tych mniejszych do przyłączenia się do tej inicjatywy. To zadanie może okazać się „niemożliwie trudne”, stwierdzają komentatorzy „USA Today”. Tym bardziej że stany, które już przystały na to porozumienie, to tylko stany demokratyczne.

Tym republikańskim nie jest na rękę odchodzenie od systemu Kolegium Elektorskiego, który faworyzuje kandydatów republikańskich. Stąd pięciu republikańskich zwycięzców wyborów prezydenckich, którzy nie uzyskali większości głosów powszechnych.

Korespondencja z Nowego Jorku

Znany z gaf językowych i nieprecyzyjnych wypowiedzi Tim Walz w ubiegłym tygodniu powiedział, że „trzeba skończyć z Kolegium Elektorów”. – Potrzebujemy głosowania powszechnego – powiedział kandydat na wiceprezydenta na spotkaniu wyborczym w Kalifornii.

Pozostało 96% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Polityka
Dlaczego Trump wygrał? Ekspert tłumaczy. „Odpowiedź mieliśmy przed nosem”
Materiał Promocyjny
Z kartą Simplicity można zyskać nawet 1100 zł, w tym do 500 zł już przed świętami
Polityka
Wybory prezydenckie w USA 2024. Dominik Tarczyński: Donald Trump wygrał głosami Polaków
Polityka
Putin pogratulował Trumpowi: Jest odważnym człowiekiem
Polityka
Węgry nie lubiły Unii, teraz Unia musi polubić Węgry
Materiał Promocyjny
Najszybszy internet domowy, ale także mobilny
Polityka
Przywódcy Polski, Francji i Niemiec o Gruzji. „Nie jesteśmy w stanie wyrazić poparcia”
Materiał Promocyjny
Polscy przedsiębiorcy coraz częściej ubezpieczeni