W sobotę były minister edukacji Przemysław Czarnek w jednym z krakowskich kościołów przemawiał do zgromadzonych tam osób, następnie przeniósł się także na kolejną odsłonę spotkania do jednej z przykościelnych salek. Jeszcze tego samego dnia wieczorem na platformie X podziękował "za tak liczny udział - ponad 600 osób – mieszkańców Krakowa na spotkaniu z Rodziną Radia Maryja". Dziękował też "za dyskusję już w bocznej sali i ważne pytania", do wpisu załączając zdjęcie.
Czarnek: Na pewno ateiści nie zabronią nam spotkań
Spotkanie wywołało sporą dyskusję. Komentujący podnosili, że zabieranie głosu przez polityków w katolickiej świątyni to uderzanie w Kościół. - W krakowskim kościele nie było wiecu partyjnego. Na debaty polityczne zaprosiliśmy tych, którzy chcieli dalej debatować, a było ich mniej, do sali obok, już poza kościołem – powiedział w programie „Tłit”. - Natomiast nikt nie zabroni Rodzinie Radia Maryja i ludziom chodzącym do kościoła co tydzień, a nawet co dwa dni czy codziennie, spotykać się w kościele, nie podczas Mszy Świętych, nie podczas nabożeństw, tylko zupełnie poza godzinami nabożeństw. Na pewno nie zabronią nam tego ateiści i ludzie walczący z Kościołem - stwierdził.
- Kłamliwą tezą było to, że Czarnek przemawiał z ołtarza. Czarnek nie przemawiał z ołtarza, Czarnek nie przemawiał z ambony. Czarnek przemawiał z mikrofonu daleko przed ołtarzem i dbał o to, żeby nie było to takie miejsce, jak ołtarz – mówił Przemysław Czarnek. - Proszę zwrócić uwagę, że ok. 600 ludzi, jak policzyliśmy ostatecznie, najpierw przyszło pomodlić się w Koronce do Miłosierdzia Bożego do kościoła, do Sanktuarium Matki Bożej Nieustającej Pomocy. I nie zabronicie im tego. Potem była dyskusja o historii Polski i o chrześcijaństwie – wyjaśniał były minister.
Czarnek o wyborach: Prawdopodobnie się pomyliliśmy
Pytany o słowa Mateusza Morawieckiego, który powiedział w wywiadzie dla „Dziennika Gazety Prawnej”, który mówił o tym, co mogło zaważyć na wynikach wyborów. Wymienił m.in. „tłuste koty” oraz ostra, radykalna retoryka przed wyborami. - Tak, to był jeden z błędów. W końcowej fazie można było mówić bardziej o naszym, niż (formułować) ten twardy przekaz. Byli różni doradcy, którzy mieli różny punkt widzenia. Kampania wyborcza ma to do siebie, że jest bardzo dynamiczna, Potrzeby wyborców zmieniają się z dnia na dzień, a nawet z godziny na godzinę. Bardzo łatwo się pomylić i prawdopodobnie się pomyliliśmy – mówił Czarnek.