Ale na kontach Pawła Szopy znalazły
się setki milionów złotych, które zostały przelane z Rządowej Agencji Rezerw
Strategicznych, której pan był prezesem.
To tym bardziej argument, że nie było żadnego przekrętu. Paweł Szopa składał do RARS oferty jak każdy inny. On składał oferty na profesjonalne generatory prądu do zasilania szpitali, centrów dowodzenia czy szkół. Tego sprzętu wówczas nigdzie nie było w Europie. Dlatego zwróciliśmy się do przedsiębiorców, którzy mieli kontakty z Chinami. Paweł Szopa wykazał się w pandemii wyjątkowymi kontaktami w tym kraju, on dostarczył ten sprzęt w rynkowych cenach. To było konkurencyjne postępowanie, transparentne. Otrzymaliśmy wówczas różne oferty. Sprzęt od Szopy dojechał do Polski i został przekazany zgodnie z przeznaczeniem do Ukrainy – służy w kraju, w którym toczy się wojna. Co więcej, patrząc wstecz, Szopa wiele postępowań zakupowych przegrał, a kiedy nie wypełniał zapisów umów, płacił odpowiednie kary umowne. Mam nadzieję, że uczciwy proces to wykaże.
Wyjaśnienie tych milionów na koncie
Szopy jest chyba inne. Spółki Pawła Szopy dostarczyły przecież kierowanej przez
pana agencji agregaty prądotwórcze za 350 milionów złotych, mimo że sam
wcześniej kupił je w Chinach za niecałe 70 milionów złotych. I w dodatku
wadliwe.
Dzisiejsza fałszywa nagonka medialna i oskarżenia w stosunku do nas sprawiają, że w przyszłości w kryzysie żaden urzędnik (...) nie podejmie potencjalnie ryzykownej, szybkiej decyzji, co grozi paraliżem państwa.
Michał Kuczmierowski
Agencja przeprowadziła konkurencyjne i transparentne postępowanie zakupowe, z którego zgromadzona jest cała dokumentacja – wybraliśmy dostawcę, który gwarantował dobre ceny, produkty zgodne z naszymi oczekiwaniami i terminowe dostawy, co było w tamtym czasie krytyczne. Zapłaciliśmy rynkowe ceny za bardzo dobry towar, który został do nas dostarczony i dzisiaj z powodzeniem służy w państwie objętym wojną. Jako zamawiający nie mamy dostępu do kosztów dostawców i nie wiemy, jakie są marże, ale na pewno inne niż to, co podają media. Proszę pamiętać, że poza kosztami agregatów doszedł bardzo drogi koszt transportu, w dużej mierze lotniczego, bo Komisja Europejska oczekiwała, że sprzęty dotrą jak najszybciej, a dodatkowo dostawy są objęte serwisami i gwarancją. Nie znam szczegółów finansowych, ale z doświadczenia wiem, że wygląda to inaczej, niż prezentują to media na podstawie przecieków z prokuratury. A co do jakości – do dzisiaj jestem w kontakcie z Ukraińcami, którzy użytkują ten sprzęt i są z niego bardzo zadowoleni, nie zgłaszali nigdy żadnych zastrzeżeń.
Akceptował pan „zlecenia zakupu towarów i usług z wyłączaniem ustawy
prawo zamówień publicznych, korzystając powszechnie z zapisów obejmujących
jedynie sytuacje wyjątkowe”?
Agencja zawsze postępowała zgodnie z obowiązującymi przepisami i nie mam co do tego najmniejszych wątpliwości. Byliśmy objęci kilkoma trybami zamówień – prawem zamówień publicznych, zakupami z wyłączeniem jawności oraz zakupami w ramach działań antykryzysowych. Musieliśmy działać sprawnie i elastycznie żeby przede wszystkim zapewnić odpowiednie wyposażenie. Tak było w czasie Covid-19, wsparcia polskich służb przy zabezpieczeniu wschodniej granicy czy w ramach wsparcia Ukrainy walczącej z napaścią rosyjską. Byliśmy skuteczni w kryzysach, żeby potrzebny sprzęt trafił wtedy, kiedy był niezbędny. Dzisiejsza fałszywa nagonka medialna i oskarżenia w stosunku do nas sprawiają, że w przyszłości w kryzysie żaden urzędnik w obawie przed takimi konsekwencjami nie podejmie potencjalnie ryzykownej, szybkiej decyzji, co grozi paraliżem państwa.
A znał pan wcześniej Pawła Szopę?
Z okresu Covid-19, gdy jak wielu innych przedsiębiorców przysyłał nam różne oferty i dostarczał odpowiednie produkty z odpowiednimi certyfikatami. Poznaliśmy się wtedy, ale nie utrzymywaliśmy żadnych kontaktów poza tymi zawodowymi. I to też bardzo sporadycznie.