Zjazd Delegatów Ludowych to nie jest parlament, który ma znaczący margines manewru w stosunku do woli chińskiego przywódcy: przyjmuje niemal 99 proc. jego propozycji. Jednak doroczne spotkanie blisko 3 tysięcy przedstawicieli, który rozpoczęło się we wtorek, tym razem wzbudziło wyjątkowe zainteresowanie świata. Pod bacznym okiem Xi premier Li Qiang, drugi co do znaczenia człowiek reżimu, przez godzinę czytał „raport” o stanie gospodarki, z którego inwestorzy próbowali się dowiedzieć, czego mogą się spodziewać po władzach.
Premier Chin zapowiedział poważny wzrost wydatków w obronie. Mają one wzrosnąć o 7,2 proc., do 231 mld dol.
Zawód był powszechny. Indeks giełdowy Hang Seng spadł o 3 proc. Rynki finansowe spodziewały się ogłoszenia potężnego programu stymulacyjnego, który wyrwie gospodarkę z pogłębiającego się marazmu, Li Qiang nic takiego jednak nie obiecał. Zapowiedział też, że tegoroczny wzrost wyniesie „około 5 proc.”. Dla krajów europejskich czy USA to może wydawać się sporo. Jednak Chiny są na innym poziomie rozwoju: zdaniem MFW dochód narodowy na mieszkańca jest tu taki sam jak na Białorusi – kraju, z którego ucieka każdy, kto ma energię, aby ułożyć sobie życie gdzie indziej.
Czytaj więcej
Z przygotowanego przez chiński rząd raportu wynika, że w 2024 roku Chiny zwiększą wydatki na armię o 7,2 proc.
W zeszłym roku chińska gospodarka wzrosła o 5,3 proc., najmniej od uruchomienia reform rynkowych przez Deng Xiaopinga przeszło cztery dekady temu. Zdaniem ekspertów powtórzenie tego wyniku w tym roku będzie niezwykle trudne. W 2023 r. zadziałał efekt niskiej bazy: rok wcześniej kraj był ofiarą ścisłej blokady kontaktów społecznych z powodu pandemii. Dlatego zdaniem ekspertów przepytanych przez Bloomberga dochód narodowy wzrośnie w tym roku o ledwie 4,6 proc.