Reklama

Unijna polityka migracyjna bez głosu Polski

Na tydzień przed wyborami w Polsce rządowi PiS nie pozostawało nic innego jak jeszcze bardziej prężyć muskuły w debacie migracyjnej. Tyle że, jeśli trzymać się tej przenośni, w tym konkretnym przypadku możemy raczej mówić o konkursie kulturystycznym niż o walce.

Publikacja: 07.10.2023 08:28

Premier Mateusz Morawiecki

Premier Mateusz Morawiecki

Foto: AFP

Ten pierwszy to działania na pokaz, w tym wypadku wyłącznie krajowy, W walce natomiast liczy się nie wrażenie, ale siła, spryt, inteligencja. Tego PiS w ogóle w relacjach międzynarodowych nie pokazuje. Ale być może nie o to chodzi. Bo celem jest nie uzyskanie czegoś konkretnego i korzystnego dla Polski w Unii, ale ugranie punktów w przedwyborczej gorączce.

Przypomnijmy najpierw fakty. Od 2015 roku Unia próbuje uporządkować politykę migracyjną. Wcześniej obowiązująca zasada, że uchodźca prosi o azyl w miejscu przekroczenia granicy UE, po prostu nie działa. Bo setki tysięcy imigrantów przekraczają granice Grecji i Włoch i te nie są w stanie ani upilnować swoich morskich granic (to fizycznie niemożliwe), ani zająć się wszystkimi proszącymi o ochronę międzynarodową. Wielu z nich puszczają więc dalej — do Niemiec, Francji, Holandii, Belgii, Szwecji, czy Wielkiej Brytanii. Teoretycznie każdy ma interes, żeby politykę migracyjną uporządkować. Ale przez wiele lat negocjacji nie udaje się znaleźć równowagi między tymi, którzy chcą więcej odpowiedzialności ze strony państw granicznych, czyli żeby Włochy i Grecja faktycznie kontrolowały imigrantów. I tymi, którzy chcą więcej solidarności, czyli, żeby inne państwa pomogły w razie, gdy kraje graniczne doświadczają naprawdę wielkiej fali uchodźców. W całym pakiecie chodzi generalnie o zaostrzenie polityki migracyjnej, bo taka jest teraz atmosfera w UE. A więc więcej kontroli na granicach, łącznie z murami jak ten na granicy polsko-białoruskiej, szybsze rozpatrywanie wniosków azylowych i odsiewanie na wczesnym etapie tych, którzy na ochronę międzynarodową nie zasługują, efektywne odsyłanie ich do domu, wreszcie umowy z satrapami, jak tunezyjski dyktator Kasi Saied. Za unijne pieniądze miałby on pilnować swoich wybrzeży, żeby ani Tunezyjczycy, ani przybysze z innych państw Afryki, nie wyruszali tamtą w podróż do Europy. Te wszystkie punkty praktycznie nie budzą kontrowersji (poza Niemcami, gdzie zielona część rządu czasem protestuje). Ale punkt o solidarności, czyli niesieniu pomocy krajowi zmagającemu się z gwałtownym napływem imigrantów, ciągle jest kontrowersyjny. Bruksela proponuje więc kompromis. Nie będzie obowiązkowej relokacji migrantów, której tak nie chce Europa Środkowowschodnia, szczególnie Polska i Węgry. Obowiązkowa będzie jednak solidarność, czyli do wyboru albo relokacją, albo pomoc finansowa (po 20 tyś, euro jednorazowo na uchodźcę), albo pomoc organizacyjno-techniczna krajowi granicznemu. Przy czym, tu wyraźny gest w stronę Polski, kraje które w latach poprzedzających kryzys przyjęły dużo imigrantów (jak Polska uchodźców unijnych) z obowiązku solidarności zostaną zwolnione. To nie wystarcza do przekonania PiS (i Orbana), choć wiadomo, że nie o samych imigrantów tu chodzi, skoro w tym samym czasie rząd w procesie noszącym zmiana korupcji rozdaje tysiące wiz, bo gospodarka faktycznie potrzebuje rąk do pracy.

Tylko 19 zł miesięcznie przez cały rok.

Bądź na bieżąco. Czytaj sprawdzone treści od Rzeczpospolitej. Polityka, wydarzenia, społeczeństwo, ekonomia i psychologia.

Treści, którym możesz zaufać.

Reklama
Polityka
Władimir Putin chce dalszej wojny. Usuwa ze swego otoczenia jedynego jej przeciwnika
Polityka
Emmanuel Macron przedstawi sądowi dowody, że jego żona jest kobietą
Polityka
Donald Trump uderza w Antifę. Nazywa ją organizacją terrorystyczną
Polityka
USA: Jimmy Kimmel znika z anteny ABC po uwagach o śmierci Charliego Kirka. Donald Trump nie kryje radości
Polityka
Donald Trump chce się pogodzić z Indiami, ale Narendra Modi utrzymuje dystans
Reklama
Reklama