Przywódcy zachodni prawie jednogłośnie wskazują na prezydenta Putina jako sprawcę śmierci Jewgienija Prigożyna. Milczy za to Aleksander Łukaszenko, który jeszcze na początku lipca w rozmowie z rosyjskimi dziennikarzami zapewniał, że szef Grupy Wagnera jest bezpieczny. Przekonywał, że Putin nie zamierza go zabijać.
    Paweł Łatuszka, jeden z liderów białoruskiego rządu na uchodźstwie, uważa, że śmierć Prigożyna jest sygnałem Kremla również dla białoruskiego dyktatora. – Moskwa pokazuje Łukaszence, co może się z nim wydarzyć, gdyby postanowił ją zdradzić – mówi „Rzeczpospolitej”.