W rozmowie z „Tygodnikiem Interii” krytykował polską lewicę, oceniając, że „operacja z likwidacją SLD i potem przejęciem władzy przez Włodzimierza Czarzastego to jest de facto przepoczwarzenie demokratycznej lewicy w prywatną partię jednego człowieka”. - Nadano mu uprawnienia, których nigdy nie miał żaden szef polskiej lewicy - dowolnego zawieszania, wyrzucania, przyjmowania, przekształcania... - tłumaczył europoseł, który do PE wszedł z listy Koalicji Europejskiej. - Moje pokolenie działaczy lewicowych po doświadczeniach w poprzednim ustroju bardzo dużą wagę przywiązywało do procesów demokratycznych, które powinny zachodzić w partiach politycznych. To zostało całkowicie zaniechane. Teraz jest tam więcej gier, niż poważnej debaty - mówił. 

Zdaniem byłego premiera „cała ta historia z SLD została przeprowadzona tak a nie inaczej, żeby zachować pieniądze z subwencji, a jednocześnie dokonać zmian, które mają uwiarygodnić ludzi, którzy to przeprowadzili”. Miller wyraził opinię, że współpraca po wyborach Prawa i Sprawiedliwości oraz Lewicy to „realny scenariusz, ponieważ u nas partie źle znoszą bycie w opozycji”.

Czytaj więcej

Mieszkania, inwestycje i „żlobkowe”. Lewica o gospodarce

- Opozycja jest opozycją, ale nie totalną. Totalny jest rząd, totalna jest władza, ale opozycja naprawdę nie jest totalna i czasem wręcz wychodzi w tej nietotalności za daleko. Tymczasem prawdziwa opozycja naprawdę nie jest od tego, żeby pomagać rządowi. Jak słyszę, że od czasu do czasu trzeba zrobić jakieś głosowanie ponad podziałami i pomóc rządowi, to pytam: a z jakiej racji? Opozycja jest po to, żeby punktować błędy rządu i forsować własne punkty widzenia - powiedział szef rządu w latach 2001–2004.

Miller krytykował też opozycję za niechęć do stworzenia jednej, wspólnej listy na wybory. - Gdyby było pięciu czy dziesięciu Tusków, to sytuacja wyglądałaby inaczej. Ale Tusk jest sam. A sam nie wygra wyborów - przekonywał. Według niego liderzy opozycyjnych partii nie chcą wspólnej listy, ponieważ  Jestem zdegustowany tym, że liderzy innych „z punktu widzenia partii politycznych jedna lista jest gorszym rozwiązaniem, niż kilka list”. Zastrzegł jednak, że „ten temat jeszcze nie jest zamknięty”.