Władca Bibi powraca

Tylko cud może powstrzymać Netanjahu przed objęciem stanowiska szefa koalicyjnego rządu, który zamierza zmienić charakter państwa żydowskiego.

Publikacja: 02.11.2022 21:30

Beniamin Netanjahu cieszy się z wyborczego zwycięstwa wraz z liderami i zwolennikami partii Likud

Beniamin Netanjahu cieszy się z wyborczego zwycięstwa wraz z liderami i zwolennikami partii Likud

Foto: Menahem KAHANA / AFP

– Nie jestem królem, muszę mieć wasze wsparcie, właśnie je otrzymałem – w ten sposób dziękował Beniamin Netanjahu, zwany Bibim, swym zwolennikom, którzy nie mają wątpliwości, że jest prawdziwym władzą państwa żydowskiego.

Po wtorkowych wyborach zapowiada się, że najdłużej urzędujący do tej pory premier państwa żydowskiego (w sumie ponad 15 lat) obejmie urząd po raz szósty. Jego prawicowy Likud wygrał zdecydowanie, zdobywając według nieostatecznych jeszcze wyników 32 mandaty (na 120), co nie było niespodzianką. Sensacją jest jednak sukces skrajnie nacjonalistycznego Religijnego Syjonizmu, który zdobył 14 mandatów. Ma być partnerem koalicyjnym w nowym rządzie Netanjahu obok sprawdzonych sprzymierzeńców: dwu partii religijnych ortodoksów Szas i Zjednoczonego Judaizmu Tory. Te cztery ugrupowania mają razem 65 mandatów.

To komfortowa większość, o której ostatnimi laty Netanjahu mógłby jedynie marzyć. Oficjalne wyniki znane będą w czwartek, ale zdaniem obserwatorów blok prawicowych partii wokół Netanjahu będzie miał większość w Knesecie.

Czytaj więcej

Jerzy Haszczyński: Mniej Zachodu na Bliskim Wschodzie

Oznacza to powstanie najbardziej prawicowego rządu w historii państwa żydowskiego. Drugą siłą w nim będzie Religijny Syjonizm, którego najbardziej prominentnym politykiem jest 46-letni Itamar Ben-Gwir. To szef jednej z frakcji w Religijnym Syjonizmie o nazwie Żydowska Siła, najbardziej nacjonalistycznego i rasistowskiego ugrupowania na scenie politycznej. Ben-Gwir jest uczniem rabina Meira Kahane, którego organizacja uznana została przez USA za ugrupowanie terrorystyczne. Nie kryje planów deportacji Palestyńczyków na okupowanym Zachodnim Brzegu, jeżeli odmawiają Izraelowi prawa do istnienia. Jest organizatorem dziesiątków akcji przeciwko Arabom izraelskim i Palestyńczykom, jak i prowokacji na Wzgórzu Świątynnym w Jerozolimie. „Jerusalem Post” cytuje amerykańskiego politologa, który porównał Ben-Gwira do Davida Duke’a, przywódcy Ku Klux Klanu. – Netanjahu nie jest zapewne zachwycony takim sojusznikiem, ale bez niego nie ma mowy o powrocie do władzy. Alternatywą byłoby utworzenie rządu jedności narodowej z udziałem opozycji w imię zapobieżenia wejściu do rządu religijnych szowinistów. To jednak niezwykle mało prawdopodobne – mówi „Rzeczpospolitej” Awi Scharf z liberalnego dziennika „Haarec”.

Ben-Gwir chce zostać ministrem bezpieczeństwa publicznego, a drugi lider Religijnego Syjonizmu, Bezalel Smotricz, liczy na tekę ministra obrony. Obaj przedstawili plan reformy systemu sądownictwa i dekryminalizacji niektórych czynów, na czym skorzystać może oskarżony o korupcję i oszustwo Netanjahu. Zamierzają też doprowadzić do „umocnienia żydowskiego charakteru Izraela” poprzez zwiększenie roli instytucji religijnych i umocnienie znaczenia ortodoksyjnego judaizmu, praktykowanego w Izraelu, wobec innych odłamów judaizmu popularnych w diasporze. Częścią planu umacniania żydowskiego charakteru państwa jest izolacja ludności arabskiej i pogorszenie statusu Palestyńczyków.

– Powstanie rządu z udziałem Religijnego Syjonizmu doprowadzi do wzrostu osadnictwa żydowskiego na Zachodnim Brzegu, legalizacji osiedli żydowskich i wywłaszczania Palestyńczyków. Można jedynie przypuszczać, że Netanjahu nie zdecyduje się na aneksję części ziem okupowanych – tłumaczy „Rzeczpospolitej” Hugh Lovatt z European Council on Foreign Relations. Nie ma więc mowy o rozpoczęciu procesu pokojowego czy realizacji tzw. two-state solution, czyli powstania niezależnego państwa palestyńskiego obok Izraela. Wszystko to stawia przyszły rząd na kursie kolizyjnym z UE i z obecną administracją USA.

– Nie jestem królem, muszę mieć wasze wsparcie, właśnie je otrzymałem – w ten sposób dziękował Beniamin Netanjahu, zwany Bibim, swym zwolennikom, którzy nie mają wątpliwości, że jest prawdziwym władzą państwa żydowskiego.

Po wtorkowych wyborach zapowiada się, że najdłużej urzędujący do tej pory premier państwa żydowskiego (w sumie ponad 15 lat) obejmie urząd po raz szósty. Jego prawicowy Likud wygrał zdecydowanie, zdobywając według nieostatecznych jeszcze wyników 32 mandaty (na 120), co nie było niespodzianką. Sensacją jest jednak sukces skrajnie nacjonalistycznego Religijnego Syjonizmu, który zdobył 14 mandatów. Ma być partnerem koalicyjnym w nowym rządzie Netanjahu obok sprawdzonych sprzymierzeńców: dwu partii religijnych ortodoksów Szas i Zjednoczonego Judaizmu Tory. Te cztery ugrupowania mają razem 65 mandatów.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Polityka
W Korei Północnej puszczają piosenkę o Kim Dzong Unie, "przyjaznym ojcu"
Polityka
Wybory w Indiach. Modi u progu trzeciej kadencji
Polityka
Przywódcy Belgii i Czech ostrzegają UE przed rosyjską dezinformacją
Polityka
Zakaz używania TikToka razem z pomocą Ukrainie i Izraelowi. Kongres USA uchwala przepisy
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Polityka
Kaukaz Południowy. Rosja się wycofuje, kilka państw walczy o wpływy