Marcin Ociepa: To nie jest czas na spory

Wojna nie jest martyrologicznym wspomnieniem z przeszłości. Ona jest tu i teraz za naszą wschodnią granicą – mówi Marcin Ociepa, wiceszef resortu obrony.

Publikacja: 12.10.2022 00:41

Marcin Ociepa

Marcin Ociepa

Foto: Fotorzepa, Robert Gardziński

Jak wzmożony atak rakietowy na cele cywilne w Ukrainie wpłynie na rozwój wojny?

Te ataki to jest przede wszystkim oznaka słabości Rosji. Przegrywa na froncie i nie jest nawet w stanie utrzymać linii frontu, którą sama zarysowała. Na początku tej inwazji fronty utworzone były na północy, południu i wschodzie. Teraz Morze Czarne zostało zabezpieczone i walki ustały, ponieważ Rosja osiągnęła wystarczające postępy. Na północy Rosjanie musieli się wycofać, więc został im tylko jeden kierunek natarcia: wschód. Ale nie są tam w stanie osiągnąć postępów, a nawet utrzymać linii frontu. W związku z tym pojawiła się przestrzeń dla kontrofensywy ukraińskiej, z czego skorzystała armia ukraińska. Putin odpowiedział na ofensywę eskalacją i ogłosił częściową mobilizację. Przypominam, że w XX wieku były dwie pełnowymiarowe mobilizacje rosyjskie: podczas drugiej i pierwszej wojny światowej. Efekt tej mobilizacji będziemy widzieć za jakiś czas. Pytanie też, na ile będzie ona skuteczna i na ile Putin będzie w stanie zmobilizować ludzi do walki. Widać, że nie osiągnął wystarczających postępów wojskowych, dlatego uderza w cele cywilne.

Co powinien teraz zrobić Zachód?

Powinien się przebudzić. Uważam, że straciliśmy moment w lutym i marcu bieżącego roku. Dotarło do nas, że wojna to nie jest martyrologiczne wspomnienie z przeszłości. Nie, wojna jest tu i teraz – bezpośrednio za naszą wschodnią granicą. Mam też poczucie, że szybko przeszliśmy do porządku dziennego i wróciły stare polityczne spory. Nie ma wśród nas konsensusu politycznego, nawet wobec podstawowych wartości, jak granica i polityka zagraniczna. Teraz mamy ostatni dzwonek, żebyśmy mogli wrócić do tej debaty.

Może najważniejsze kontrakty wojskowe związane z modernizacją armii powinny być konsultowane z przywódcami opozycji, którzy za rok mogą znaleźć się u władzy?

Mamy Komisję Obrony Narodowej w Sejmie i Senacie. Dyskusje na temat obronności odbywają się w obu komisjach. Parlamentarzyści mają całe spektrum możliwości, żeby zabrać głos w tej sprawie. Pamiętajmy, że celem jest wzmocnienie Polski i naszego bezpieczeństwa, a z pewnymi rzeczami nie możemy czekać.

Jak opinia publiczna ma odczytywać sygnały, które rząd wysyła w ostatnich tygodniach? Chodzi mi m.in. o przegląd schronów atomowych i dystrybucję jodku potasu. To przygotowanie na jądrową eskalację tego konfliktu?

Polska jest bezpieczna siłą swojej armii, którą nieustannie wzmacniamy od 2015 r. Z drugiej strony o naszym bezpieczeństwie stanowią sojusze międzynarodowe. Nie ma obecnie powodów, żeby budzić jakiś niepokój w społeczeństwie. Ale z drugiej strony trzeba mobilizować społeczeństwo i wyczulać je na pewne zagrożenia. Obowiązkiem władzy jest przygotować państwo na najgorsze scenariusze. Użycie broni jądrowej jest teoretycznie możliwe, szczególnie gdy spojrzymy na szaleńcze działania Władimira Putina i Aleksandra Łukaszenki, który na co dzień nadaje informacje w mediach, że Polska szykuje inwazję na Białoruś. Co powinien zrobić odpowiedzialny rząd? Być na to przygotowanym. Dlatego zabezpieczenie jodku potasu i przegląd schronów to słuszne decyzje.

Czy premier Morawiecki powinien jechać na zjazd europejskiej prawicy do Madrytu? PO postawiła zarzut, że sojusz z partiami eurosceptycznymi nas osłabia.

Jakimi eurosceptykami? Miałem nadzieję, że pozbyliśmy się tych łatek. Najbardziej proputinowscy okazali się ci z mainstreamu europejskiego, którzy zawierali kontrakty na Nord Stream 1 i Nord Stream 2, czyli sojusznicy PO w ramach EPL.

Ktoś z PO zaraz powiedziałby, że premier Tusk był przeciwny projektowi Nord Stream 2.

Nie był, jego ówczesny minister ds. europejskich Rafał Trzaskowski przekonywał, że Nord Stream to projekt biznesowy i nic nam do tego. A Radosław Sikorski zachęcał nas, żebyśmy podłączyli się do tego wysadzonego gazociągu – PO myliła się fundamentalnie. Według sondaży to partia Vox będzie koalicjantem rządzącym Hiszpanią razem z chadekami. Hiszpańskie sondaże i wynik wyborów we Włoszech to lekcja demokracji dla PO, że demokracji nie ma tylko wtedy, gdy wygrywają oni albo ich sojusznicy. Polscy politycy nie powinni uprawiać nieroztropnej polityki, tylko szukać sojuszników w całej Europie.

Ale ten postulat powinien dotyczyć wszystkich, także rządu.

Niech PO dalej pielęgnuje swoje kontakty z niemieckimi chadekami, z Angelą Merkel i jej kolegami partyjnymi. A PiS dalej będzie pielęgnować kontakty z europejskimi konserwatystami, dzięki czemu interes Polski będzie zabezpieczony ze wszystkich stron.

Uważa pan, że powstanie wspólna lista PiS, Partii Republikańskiej, Solidarnej Polski i Stowarzyszenia OdNowa?

Myślę, że tak, ponieważ nie mamy żadnych poważniejszych tarć w ramach Zjednoczonej Prawicy. Do tej pory wygrywaliśmy wybory właśnie w takiej konstelacji i dalej powinniśmy wygrywać wybory w formule szerokiego obozu Zjednoczonej Prawicy. Podziały w Polsce się zmieniły, to już nie podział na prawicę i lewicę. Teraz mamy podział na propaństwowców i ludzi, którzy nie rozumieją znaczenia państwa i jego roli w zakresie bezpieczeństwa obywateli.

Jest to w zasadzie publiczny spór w samym PiS.

To jest spór ludzi, którzy zakasali rękawy i siłują się z wyzwaniami, przed którymi stoi dzisiaj Polska. Pojawiają się tarcia i różnice wizji, bo polityka to nieustanna walka. Ale na samym końcu chodzi nam o wzmocnienie państwa polskiego. Niestety, po stronie opozycyjnej dominuje zupełnie inny model zachowania. Obserwowaliśmy to w przypadku obrażania żołnierzy Wojska Polskiego, krytyki obrony granicy i głosowania przeciwko zbrojeniom. Pamiętajmy, że jeszcze przed wybuchem wojny opozycja głosowała przeciwko czołgom Abrams dla Polski. Dopiero jak wybuchła wojna, przejrzała na oczy i zdała sobie sprawę, że Rosja rzeczywiście nam zagraża.

—współpraca Karol Ikonowicz

Jak wzmożony atak rakietowy na cele cywilne w Ukrainie wpłynie na rozwój wojny?

Te ataki to jest przede wszystkim oznaka słabości Rosji. Przegrywa na froncie i nie jest nawet w stanie utrzymać linii frontu, którą sama zarysowała. Na początku tej inwazji fronty utworzone były na północy, południu i wschodzie. Teraz Morze Czarne zostało zabezpieczone i walki ustały, ponieważ Rosja osiągnęła wystarczające postępy. Na północy Rosjanie musieli się wycofać, więc został im tylko jeden kierunek natarcia: wschód. Ale nie są tam w stanie osiągnąć postępów, a nawet utrzymać linii frontu. W związku z tym pojawiła się przestrzeń dla kontrofensywy ukraińskiej, z czego skorzystała armia ukraińska. Putin odpowiedział na ofensywę eskalacją i ogłosił częściową mobilizację. Przypominam, że w XX wieku były dwie pełnowymiarowe mobilizacje rosyjskie: podczas drugiej i pierwszej wojny światowej. Efekt tej mobilizacji będziemy widzieć za jakiś czas. Pytanie też, na ile będzie ona skuteczna i na ile Putin będzie w stanie zmobilizować ludzi do walki. Widać, że nie osiągnął wystarczających postępów wojskowych, dlatego uderza w cele cywilne.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Polityka
Tusk po konsultacjach ze Szmyhalem: Posunęliśmy się krok do przodu
Polityka
Marek Jakubiak: Najazd na dom Zbigniewa Ziobry. Mieszkanie posła to poseł
Polityka
Jacek Sutryk: Rafał Trzaskowski zwycięzcą debaty w Warszawie. To czołówka samorządowa
Polityka
Czy w Polsce wróci pobór? Kosiniak-Kamysz: Zasadnicza służba wojskowa tylko zawieszona
Polityka
Dlaczego Koła Gospodyń Wiejskich otrzymywały pieniądze z Funduszu Sprawiedliwości?