Zarzuty postawił mu w środę w Sejmie Mariusz Kamiński. Podczas swojego wystąpienia, Kamiński zarzucił, że za czasów PO-PSL Agencja Wywiadu przekazała rosyjskiej Federalnej Służbie Bezpieczeństwa dane Rosjanina, który miał zgłosić się do polskiej ambasady w Moskwie i deklarować możliwość przekazania informacji na temat przeprowadzenia zamachu w Smoleńsku.
- Jeśli koordynator służb mówi, że polski wywiad wydawał obcym służbom agentów, to kto z tym wywiadem będzie współpracował? - pytał w „Faktach po Faktach” Bartłomiej Sienkiewicz. - To znaczy, że właściwie minister Kamiński nie jest zainteresowany możliwościami działania służb specjalnych wobec obcych wywiadów, tylko traktuje te służby jako rodzaj wewnętrznej politycznej rozgrywki - podkreślił.
- Jestem najgłębiej przekonany, że w polskim wywiadzie taka historia nie miała miejsca - zaznaczył i podkreślił, że mogłaby mieć miejsce, ale tylko w wyniku tego, że „po stronie rosyjskiej była regularna prowokacja”.
Sienkiewicz powiedział, że taki pomysł jest „absurdem i kalumnią”. - Minister Kamiński mówiąc te słowa wiedział, że pochodzą one z jakichś czynności operacyjnych - podkreślił. - Doskonale wiedział, że nikt poza nim nie ma do nich wglądu i jest to absolutnie nieweryfikowalne - dodał.
W opinii Sienkiewicza, pomysł ten jest „podwójnie podły” ze względu na to, że „tworzy wrażenie, że polski wywiad pracował dla innych wywiadów”. - To fałsz i ohyda - podkreślił.