Zandberg w rozmowie z portalem energetyka24.com zwrócił uwagę, że „konsekwencje przestarzałej energetyki już uderzają w gospodarkę i koszty życia”. - Nie potrafię zrozumieć, dlaczego rząd ciągle nie odblokował budowy wiatraków na lądzie. Dobrze, że ruszy w końcu program jądrowy. Lepiej późno niż wcale, bo dużego atomu - stabilnej bazy systemu - potrzebujemy w Polsce „na wczoraj" - mówił.

Polityk Razem podkreślił, że sceptycznie podchodzi do koncepcji małych reaktorów jądrowych (SMR), „którą zapałał minister Sasin”. - Potrzebujemy doświadczonych partnerów i realistycznych rozwiązań, które już istnieją. Rzucanie pieniędzmi spółek skarbu państwa w start-upy, które niczego nigdy nie zbudowały, realnej elektrowni nie zastąpi. Wolałbym zobaczyć te środki zainwestowane w duży atom. Można to robić choćby w modelu zbliżonym do spółdzielczego, jak Finowie - ocenił.

Czytaj więcej

Wiatraki na Bałtyku mogą napędzić zieloną transformację

- Jesteśmy racjonalną opozycją. W sprawie budowy elektrowni jądrowych rząd dostanie nasze wsparcie. Natomiast tam, gdzie robi głupoty, tam, gdzie ustępuje negacjonistom klimatycznym - będziemy go ostro krytykować - zapowiedział poseł Lewicy. - Inwazja Rosji na Ukrainę powinna uświadomić wszystkim, że szybka transformacja energetyczna to także kwestia bezpieczeństwa. Powrót do węgla - wbrew temu, co sufluje część prawicy - jest nie tylko szkodliwy dla klimatu. Jest też nierealny. To, czego potrzebujemy w całej Europie, to więcej atomu i OZE - stwierdził.

Według Zandberga „przyszły polski miks energetyczny powinien całkowicie wyeliminować zarówno węgiel, jak i gaz”. - My w Razem chcemy oprzeć go na atomie, słońcu, wietrze oraz pozyskiwanym w sposób zrównoważony biometanie - powiedział. - Na dłuższą metę, jeżeli nie chcemy, żeby zabrakło energii w gniazdkach, czas uniezależnić Polskę od paliw kopalnych. Bez tego każde zawirowanie na rynkach będzie rzucało pół kraju na kolana - zauważył poseł.