Gadżety ze swoim logo, w tym kubki, długopisy, torby, czekoladki, miody, pierniki i leżaki, a także opakowania prezentowe, sprzęt fotograficzny, usługi makijażu i ozdoby choinkowe – na takie cele Instytut De Republica wydał w 2021 r. 876,2 tys. zł. Zakupy zakwestionowała Najwyższa Izba Kontroli.
To jedna z licznych uwag NIK do instytutu, którego powstanie ogłosił w lutym 2021 roku premier Mateusz Morawiecki. Zapowiedział otwarcie „nowoczesnego ośrodka”, do którego zadań ma m.in. należeć promocja i popularyzacja rodzimej myśli z zakresu nauk humanistycznych. Opozycja ostrzegała, że instytut może stać się przystanią dla osób wspierających PiS. I rzeczywiście dyrektorem został dr hab. Bogumił Szmulik, prawnik, którego ekspertyzy dostarczały rządowi argumentów w sporze o TK. Zaś w radzie zasiedli m.in. Halina Lichocka, prof. historii i matka posłanki PiS Joanny Lichockiej, a także prof. Marek Szydło, szef rady legislacyjnej przy premierze.
Czytaj więcej
Przybywa przypadków posługiwania się dokumentami wydawanymi przez samozwańczego prezydenta Polski.
Oprócz personaliów uwagę zwracał też spory budżet instytutu. W pierwszym roku wydał 15 mln zł, zaś na obecny rok zaplanowano aż 21 mln. NIK zbadała budżet placówki w 2021 roku w ramach standardowych kontroli wykonania budżetu państwa. To jeden z nielicznych przypadków, gdzie dała ocenę negatywną.
Powody? Jednym z nich są właśnie zakupy materiałów identyfikacyjno-promocyjnych. Zdaniem NIK „nie miały one zasadniczego związku z prowadzeniem działalności wydawniczej i dokumentacyjnej, promowaniem w Polsce i za granicą polskich publikacji naukowych i nie były niezbędne do skutecznego i prawidłowego realizowania zadań statutowych instytutu”. Co więcej, zakupu, tak jak w przypadku sprzętu komputerowego, dokonano z pominięciem prawa zamówień publicznych.