Ostateczny koniec wolności mediów w Rosji. Kreml wprowadza totalną cenzurę

Poprawność polityczną materiałów dziennikarskich zbada prokurator. I zadecyduje o losie medium. Władze Rosji wprowadzają totalną cenzurę.

Publikacja: 26.05.2022 21:00

Władimir Putin

Władimir Putin

Foto: PAP/EPA

Redakcje rosyjskich mediów już nie otrzymają wcześniejszego upomnienia i nie będą mogły polemizować z władzami. Wystarczy, że prokurator uzna, że w którymś z artykułów autor wykazał się „brakiem szacunku do władz” albo przedstawił „niewiarygodne informacje”. Najgorzej, gdyby treść materiału została odczytana jako „nawoływanie do nielegalnych zgromadzeń”. Nie można też w żaden sposób opowiadać się za wprowadzeniem jakichkolwiek sankcji wobec Rosji. Lista „zakazanych tematów” jest długa, chodzi m.in. o niepodawanie informacji „dyskredytujących rosyjską armię”. Teraz już wystarczy decyzja prokuratora, by medium straciło licencję i przestało istnieć. A już zaledwie pięć minut później każdy będzie mógł przejąć nazwę takiego „zakazanego medium” i nadawać pod tą nazwą np. kremlowską propagandę. Redakcja będzie mogła pójść z tym do sądu, ale wyrok w tego typu sprawach wydaje się być w rosyjskiej rzeczywistości przesądzony.

Odpowiednia ustawa została przegłosowana w pierwszym czytaniu w rosyjskiej Dumie we wtorek. Umożliwia Prokuraturze Generalnej bez zgody sądu likwidować media w Rosji. Zalegalizowaną w ten sposób cenzurę poparli deputowani prawie wszystkich frakcji z rządzącą Jedną Rosją na czele. Poza komunistami, którzy zgłosili swoje zastrzeżenia i zignorowali głosowanie. Obawiają się, że totalna cenzura rozjedzie walcem również media Komunistycznej Partii Rosji (KPRF). A prowadzą telewizję internetową, portale, a nawet czasopisma i kilka gazet w różnych zakątkach kraju. Nie ruszają tematów polityki zagranicznej, ale często krytykują przedstawicieli władz w sprawach lokalnych.

Czytaj więcej

USA: Rosyjski wywiad stał za atakiem na laureata pokojowej Nagrody Nobla?

Jeden z autorów kontrowersyjnej ustawy Andriej Ługowoj zapewniał, że w kolejnym czytaniu zapoznają się z zastrzeżeniami komunistów. Z mównicy rosyjskiego parlamentu cytował Goebbelsa i przekonywał, że to nie Rosja, lecz Zachód zapożycza metody propagandowe nazistowskich Niemiec. Ługowoj, absolwent wyższej szkoły kontrwywiadu KGB ZSRR, jest oskarżany o zabójstwo Aleksandra Liwinienki w 2006 r. w Londynie.

– Jeżeli któreś medium nie zgodzi się z tym (chodzi o decyzję prokuratora – red.), będzie miało prawo pójść do sądu. Najpierw zamykamy, a później się procesujemy – tłumaczył sens nowej ustawy Ługowoj cytowany przez rosyjskie media.

Wojna, którą Rosja rozpoczęła 24 lutego, wykasowała już prawie wszystkie niezależne i działające legalnie media. Zlikwidowano najbardziej rozpoznawalną niezależną stację radiową Echo Moskwy, której większość akcji należała do spółki Gazpromu. A w sieci wykasowano portal i archiwum, które zawierało ogromną ilość materiałów i audycji poświęconych polityce, gospodarce i historii Rosji. Swoją działalność na początku marca całkowicie zawiesiła niezależna internetowa stacja telewizyjna Dożdż. – Potrzebujemy sił, by odetchnąć i zrozumieć, jak pracować dalej – poinformowała swoich widzów w krótkim komunikacie.

Czytaj więcej

Roskomnadzor blokuje stronę francuskiej stacji RFI i "The Moscow Times"

Działalność zawiesiła też „Nowaja Gazeta”, która podobno – jak inne media – nie mogła nazywać wojną „specjalnej operacji woskowej” Rosji. A jej redaktor naczelny i laureat pokojowej nagrody Nobla Dmitrij Muratow został zaatakowany 7 kwietnia. Gdy jechał pociągiem z Moskwy do Samary, oblano go mieszanką czerwonej farby i acetonu. Nikt nie usłyszał zarzutów, ale niezależne śledztwo dziennikarzy gazety wskazało na związki sprawców z wojskiem.

Trudno się żyje. Trzeba cały czas się oglądać. Władze piszą prawo, umożliwiając jego szeroką interpretację

Witalij Dymarski, znany rosyjski dziennikarz i publicysta z Petersburga, redaktor historycznego czasopisma „Dyletant”

Na liście „zagranicznych agentów” w Rosji znalazły się już najważniejsze niezależne media z kapitałem zagranicznym, w tym Radio Swoboda oraz rosyjskie redakcje Deutsche Welle i Głosu Ameryki. Na liście „agentów” znalazło się już ponad sto udzielających się publicznie (przeważnie w sieci) osób fizycznych, w tym znany obrońca praw człowieka, 80-letni Lew Ponomariow.

Jak w Rosji wygląda życie niezależnego dziennikarza po wybuchu wojny? – Trudno się żyje. Trzeba cały czas się oglądać. Władze piszą prawo, umożliwiając jego szeroką interpretację. Każdy musi uważać, albo podpadnie, albo nie – mówi „Rzeczpospolitej” Witalij Dymarski, znany rosyjski dziennikarz i publicysta z Petersburga, redaktor historycznego czasopisma „Dyletant”. Prowadzi swój publicystyczny program na kanale Żywoj Gwoźdź na YouTubie, założonym przez dziennikarzy zamkniętego Echa Moskwy.

– Autocenzura była jeszcze przed wojną. Przyjęto już mnóstwo ustaw zastraszających dziennikarzy. Muszę się przyznać, że osobiście również za każdym razem myślę, co powiedzieć i jak to zostanie potraktowane. Tematów dotyczących przebiegu tej wojskowej operacji lepiej nie poruszać. Bo nigdy nie wiadomo, jak to potraktuje resort obrony – dodaje. Sporo jego znajomych już wyjechało z Rosji. A dla tych, którzy pozostali w kraju, jedyną deską ratunku są zagraniczne serwisy internetowe.

– Władze chcą, by dziennikarze zachowywali się jeszcze ciszej – twierdzi.

Redakcje rosyjskich mediów już nie otrzymają wcześniejszego upomnienia i nie będą mogły polemizować z władzami. Wystarczy, że prokurator uzna, że w którymś z artykułów autor wykazał się „brakiem szacunku do władz” albo przedstawił „niewiarygodne informacje”. Najgorzej, gdyby treść materiału została odczytana jako „nawoływanie do nielegalnych zgromadzeń”. Nie można też w żaden sposób opowiadać się za wprowadzeniem jakichkolwiek sankcji wobec Rosji. Lista „zakazanych tematów” jest długa, chodzi m.in. o niepodawanie informacji „dyskredytujących rosyjską armię”. Teraz już wystarczy decyzja prokuratora, by medium straciło licencję i przestało istnieć. A już zaledwie pięć minut później każdy będzie mógł przejąć nazwę takiego „zakazanego medium” i nadawać pod tą nazwą np. kremlowską propagandę. Redakcja będzie mogła pójść z tym do sądu, ale wyrok w tego typu sprawach wydaje się być w rosyjskiej rzeczywistości przesądzony.

Pozostało 82% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Polityka
Andrzej Łomanowski: Piąta inauguracja Władimira Putina częściowo zbojkotowana. Urzędnicy czekają na awanse
Polityka
Władimir Putin został po raz piąty prezydentem Rosji
Polityka
Kreml chce udowodnić, że nie jest już samotny. Moskwa zaprasza gości na paradę w Dzień Zwycięstwa
Polityka
Bogata biblioteka białoruskiego KGB. Listy od donosicieli wyciekły do internetu
Polityka
USA. Kampania prezydencka pod znakiem aborcji. Republikanie przerażeni widmem referendów