Eurodeputowany PiS w rozmowie z TV Trwam powiedział, że „nie jest optymistą, że stworzymy jakiś front wspólny wobec Rosji”. - Imperializm rosyjski jest bardzo mocno postrzegany u nas, w naszej części Europy, natomiast nie jest postrzegany w ten sam sposób w Europie Zachodniej. Tam jest bardzo dużo sympatii do Rosji - mówił.

- Proszę zauważyć, że nawet w terminologii mówi się o „wojnie na Ukrainie”, nie mówi się o agresji rosyjskiej. Jeśli już, to mówi się o „wojnie Putina” i przestrzega, żeby broń Boże nie mówić, że to jest wojna Rosjan, że nie oskarżać całego państwa, całego narodu rosyjskiego itd. Są olbrzymie pokłady i na lewicy, i na prawicy europejskiej sympatii wobec Rosji czy nawet wręcz wobec Putina - powiedział Waszczykowski.

Jego zdaniem „nawet w tym pojedynku Macron - Le Pen to jedno i drugie jest prorosyjskie”. - Oskarżają się, kto jest bardziej prorosyjski. No dobrze: pani Le Pen mówi, a Macron działał prorosyjsko, więc trudno zakładać, że w Europie Zachodniej coś się zmieni - stwierdził.

Czytaj więcej

Anna Fotyga: Pora, by polityka węgierska w sprawie rosyjskiej agresji stała się bardziej zdecydowana

- Tam jest raczej oczekiwanie na to - dzisiaj to słyszałem też od europosłów niemieckich - że jakimiś cudownymi metodami dyplomatycznymi zdoła się zaprowadzić pokój na Ukrainie, jakikolwiek pokój, nawet przy podziale Ukrainy, żeby jak najszybciej przejść do współpracy, do tego, o czym się mówi „business as usual”, czyli zwykłej współpracy gospodarczej z Rosją. Bo przecież grozi recesja, Niemcom grozi chaos na ulicach miast, jeśli doszłoby do długotrwałych sankcji na Rosję i zaprzestanie kupowania gazu i ropy. Także życie Ukraińców jest mniej ważne, niż po prostu pewien dobrobyt, spokój na ulicach miast niemieckich, francuskich i włoskich - dodał Witold Waszczykowski.