– W końcu nikt nie siedzi nikomu na głowie – zachwala posłanka PiS Beata Mazurek, członkini Sejmowej Komisji ds. Służb Specjalnych. Jej komisja we wrześniu zaczęła się spotykać w nowej sali znajdującej się w budynku, który wyrósł obok hotelu sejmowego.
Decyzja zarówno o powstaniu budynku, jak i nowej sali zapadła za rządów PO. Były członek speckomisji poseł PO Krzysztof Brejza tłumaczy, że dotychczasowe pomieszczenie było za ciasne. Znajduje się w budynku położonym za wyjściem z kuluarów sali obrad i może pomieścić kilkanaście osób. Tymczasem sama Komisja ds. Służb Specjalnych liczy siedmioro członków, a w ubiegłej kadencji było ich dziewięcioro.
– Tłoczno i duszno robiło się zwłaszcza podczas informacji obszernych. Wówczas na posiedzenia przychodziło pięciu szefów służb ze swoimi zastępcami i rozkładali rzutnik, by przeprowadzić prezentację multimedialną – wspomina Krzysztof Brejza.
Problemy miały też inne komisje sejmowe, które odbywały tajne posiedzenia, m.in. Obrony Narodowej. W niektórych sejmowych gremiach zasiada kilkudziesięciu posłów, więc musiały korzystać z gościnności ministerstw, w których znajdują się specjalnie przystosowane sale.
Teraz w Sejmie takich problemów ma już nie być, bo nowa sala jest największa spośród pomieszczeń tego typu w całym kraju. Może w niej usiąść 60 osób.