Reklama

Katalonia idzie w ślady Szkocji

Ugrupowania niepodległościowe po raz pierwszy uzyskały w niedzielę ponad połowę mandatów w katalońskim parlamencie regionalnym.

Aktualizacja: 15.02.2021 21:08 Publikacja: 15.02.2021 18:48

Pere Aragones

Pere Aragones

Foto: AFP

– Nadszedł czas na rozwiązanie konfliktu, nadszedł moment, aby usiąść za stołem i uzgodnić referendum – zaapelował w wieczór wyborczy do Madrytu wywodzący się z Republikańskiej Lewicy Katalonii (ERC) p.o. przewodniczącego autonomicznych władz Katalonii Pere Aragones.

Jego ugrupowanie nie wygrało wyborów: laur otrzymała katalońska frakcja (PSC) rządzącej Hiszpanią socjalistycznej PSOE, uzyskując 23 proc. głosów i 33 mandaty w 135-osobowym parlamencie. Ale ERC depcze jej po piętach z 21,3 proc. i 33 mandatami. Przede wszystkim jednak wybiła się na prowadzenie w obozie secesjonistów, wyprzedzając konserwatywną Junts per Catalunya (JpCat – 20 proc., 32 mandaty). A to zapowiada radykalną zmianę strategii katalońskich nacjonalistów.

Lider ERC Oriol Junqueras w 2019 r. został skazany na 13 lat więzienia za rebelię przeciw państwu. Taki był efekt jego udziału w organizacji 1 października 2017 r. niezgodnego z konstytucją referendum i ogłoszenia jednostronnej niepodległości. Nowego państwa nie uznał żaden kraj, a poparcie dla niezależności spadło do 43 proc. (50 proc. pozostaje wiernych koronie). Ludność zamożnej prowincji poczuła się znużona jałowym buntem, który wpycha ją w kryzys.

Junqueras, w przeciwieństwie do JpCat, zmienił więc strategię na rzecz wynegocjowanego z Madrytem procesu budowy niepodległego państwa. Dzięki wstrzymaniu się od głosu posłów ERC Kortezy powołały lewicowy rząd Hiszpanii Pedro Sancheza. Teraz Aragones jako szef rządu regionalnego miałby rozpocząć negocjacje z Madrytem.

Budowa koalicji secesjonistów łatwa jednak nie będzie. Musiałyby do niej wejść bardzo różne ugrupowania. Nie tylko lewicowa ERC i związana z burżuazją Barcelony JpCat, ale także marksistowska Kandydatura Jedności Ludowej (CUP) oraz równie radykalny i lewicowy kataloński oddział Podemos (En Comu Podem), który, choć nie popiera niepodległości, to opowiada się za referendum.

Reklama
Reklama

Wzorem dla Aragonesa pozostaje Szkocja. Liderka Szkockiej Partii Narodowej (SNP) Nicola Sturgeon szykuje się w maju do wyborów lokalnych (które niemal na pewno wygra) pod hasłem organizacji ponownego referendum niepodległościowego (to w 2014 r. nacjonaliści przegrali), ale po uzyskaniu zgody Londynu.

W Hiszpanii o taki scenariusz jest jednak o wiele trudniej. Konstytucja zakłada, że kraj jest „niepodzielny", a oderwanie się którejś z 17 wspólnot autonomicznych byłoby możliwe tylko za zgodą wszystkich Hiszpanów wyrażoną w referendum. Sanchez wyklucza organizację głosowania w samej Katalonii.

Wynik niedzielnych wyborów nie powinien zresztą nastrajać zbyt bojowo katalońskich nacjonalistów. Uzyskali aż 630 tys. mniej głosów niż w poprzednich wyborach, a większość mandatów zawdzięczają rekordowo niskiej (przez pandemię) frekwencji (54 proc.). Po raz pierwszy na czwartą pozycję wybiło się też nacjonalistyczne hiszpańskie ugrupowanie Vox, m.in. dzięki załamaniu umiarkowanych konserwatywnych sił wiernych koronie (Ciudadanos i Partia Ludowa). To sygnał, że lepszego od Sancheza partnera w Madrycie Aragones mieć nie będzie i powinien wykuć z nim jakiś kompromis.

Policja
Nietykalna sierżant „Doris”. Drugie życie tajnej policjantki
Polityka
Jarosław Kaczyński: PiS przygotował projekt zmian w ochronie zdrowia
Polityka
Rzecznik rządu: PiS z Konfederacją i Braunem u władzy to najgorszy scenariusz dla Polski
Polityka
Co musi poprawić Donald Tusk? O to zapytano wyborców różnych partii
Materiał Promocyjny
Jak producent okien dachowych wpisał się w polską gospodarkę
Polityka
Święta u polityków. Pałac bez Chanuki, Sejm bez szopki
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama