Najpierw szarża w Brukseli, gdy polski rząd nie poparł kandydatury Tuska na drugą kadencję szefa Rady Europejskiej i zgłosił własnego kandydata, co skończyło się klapą i zamiast osłabić, wzmocniło byłego premiera. Następnie wezwanie go do prokuratury na przesłuchanie w charakterze świadka, w postępowaniu dotyczącym nawiązania współpracy Służby Kontrwywiadu Wojskowego z rosyjską FSB. Tusk przyjechał wtedy pociągiem, na dworcu witali go zwolennicy, którzy odprowadzili go przed oblicze śledczych. Przemarsz sprawił, że były szef PO znowu zapunktował. Komentatorzy i wyniki sondaży jednoznacznie pokazały, że dzięki Tuskowi wzrosły też notowania PO. Prokuratura wzywała Tuska w charakterze świadka także w postępowaniu, które dotyczy niedopełnienia obowiązków przez funkcjonariuszy publicznych, polegającego na nieprzeprowadzeniu sekcji zwłok ofiar katastrofy smoleńskiej. W pierwszym terminie szef RE się nie stawił, kolejny zaplanowany jest na 5 lipca.
Tusk może się jednak nie pojawić w prokuraturze, bo jak powiedział w środę, w pierwszym tygodniu lipca ma dużo obowiązków związanych z pełnioną funkcją. – Nie wiem, w jakiej sprawie i w jakim celu jestem wzywany – oświadczył szef RE. – Tak długo, jak będę mógł pracować, mimo tych wezwań, nie będę korzystał z żadnej prawnej ochrony. Jeśli przesadzą, a wiele wskazuje, że mają taką ochotę, to wtedy mogę nie mieć wyjścia – dodał pytany o skorzystanie z immunitetu.
W PiS zaczęły się pojawiać głosy, że nie można dopuszczać do takich sytuacji. Ale równolegle toczą się prace komisji ds. Amber Gold i wiadomo, że Tusk i jego syn zostaną przez nią wezwani. To może przynieść kolejne problemy wizerunkowe obozowi władzy. Dlatego wygodniejsze teraz dla PiS może być atakowanie prezydent Warszawy, stronniczki Tuska, Hanny Gronkiewicz-Waltz.
Pomóc w tym ma komisja weryfikacyjna, która ma wyjaśnić sprawę dzikiej reprywatyzacji. – Komisja nie przyniesie dużych zysków PiS, ale nie przysporzy też problemów – mówi „Rzeczpospolitej" prof. Rafał Chwedoruk, politolog z Uniwersytetu Warszawskiego. – Tusk potrafi trudną dla siebie sytuację obrócić tak, że na tym zyskuje.
W przypadku prezydent stolicy jest mało prawdopodobne, że to się uda - dodaje. Z tezą, że lepsze może być skupienie się na atakowaniu Hanny Gronkiewicz-Waltz, zgadza się politolog Marcin Palade. – Istotny problem dla prezydent może się pojawić wtedy, gdy ktoś z zatrzymanych w związku z aferą reprywatyzacyjną zdecyduje się na współpracę z organami ścigania, co nie jest niemożliwe – mówi nam Palade. – Przy takim scenariuszu spore kłopoty mogłyby dotknąć całej PO – argumentuje.