Korespondencja z Paryża
Donald Trump był przekonany, że nie musi się z nikim liczyć. A już na pewno nie z 39-letnim przywódcą kraju, którego gospodarka jest prawie osiem razy mniejsza od amerykańskiej. Ale to już przeszłość.
– Nie ma tygodnia, aby Trump nie rozmawiał przez telefon z naszym prezydentem – przyznaje „Rzeczpospolitej" jeden z najbliższych współpracowników w Pałacu Elizejskim Emmanuela Macrona. Tak bliskiego kontaktu z Białym Domem nie ma dziś żaden przywódca świata. Walcząca o utrzymanie się w polityce Angela Merkel od początku starła się z amerykańskim miliarderem. Uprzywilejowanym partnerem Waszyngtonem w Europie nie jest też Theresa May, bo brexit pochłania ją bez reszty. Trump wzbrania się także przed bliższymi kontaktami z Władimirem Putinem: i bez tego śledztwo w sprawie jego powiązań z Kremlem może doprowadzić do impeachmentu. Prezydent Chin Xi Jinping zaś wyrósł na głównego rywala Ameryki, którego raczej należy się bać, niż mu się zwierzać. Pozostaje prezydent Francji.
Koniec francuskiej choroby
– To jest subtelna gra. Macron zrozumiał, że nie można utrzymywać skutecznych relacji z przywódcami świata bez pewnej dozy zażyłości. Nie chce więc Trumpa diabolizować. Przeciwnie – jest wobec niego otwarty, rozmawia z nim. Ale jednocześnie wykorzystuje każdą okazję, aby zająć miejsce pozostawione przez Trumpa – mówi „Rz" 77-letni Alain Duhamel, najbardziej znany publicysta Francji, członek Akademii Francuskiej.
Obszarów, gdzie Trump pozostawia Macronowi wolne pole, jest z każdym miesiącem coraz więcej. W minionym tygodniu francuski prezydent zorganizował w Paryżu szczyt klimatyczny, na którym wszystkie kraje świata potwierdziły swoje zaangażowanie w redukcję emisji gazów cieplarnianych, choć 1 czerwca z tego porozumienia wystąpiła Ameryka.