Bielan tłumaczył m.in. swoją kilkumiesięczną nieobecność w mediach. Stwierdził, że nie miała ona nic wspólnego ze sprawą kontrowersji wokół Łukasza Mejzy, który jest członkiem Partii Republikańskiej. Bielan zrobił sobie "przerwę medialną", aby odpocząć i "dać od siebie odpocząć mediom". Zaprzeczył sugestiom, że jego nieobecność była "chowaniem głowy w piasek" w związku z przeciągającą się dymisją Mejzy.
Bielan pytany był m.in. o to, czy "wzięcie pod skrzydła" Partii Republikańskiej Łukasza Mejzy nie jest obciążeniem. Zdaniem polityka - dla większości parlamentarnej Mejza jest obciążeniem mniejszym, niż wicemarszałek Senatu Tomasz Grodzkiego dla większości opozycji w Senacie.
Czytaj więcej
Niezależny poseł Łukasz Mejza uzależnił poparcie komisji ds. inwigilacji Pegasusem od uchylenia immunitetu marszałkowi Senatu Tomaszkowi Grodzkiemu z KO.
- Marszałkowi Grodzkiemu postawiono bardzo poważne zarzuty korupcyjne, w przypadku posła Mejzy – nie ma takich zarzutów. Mejza nie chroni się za immunitetem, a Grodzki już tak i pełni znacznie ważniejszą funkcję państwową - argumentował Bielan.
Bielan mówił także o zakończonej już współpracy z liderem Porozumienia Jarosławem Gowinem. Do rozpadu w Porozumieniu doszło, gdy Bielan podważył przywództwo Gowina ze względu na nieprzeprowadzenie w statutowym terminie wyborów na szefa partii. Sąd partyjny zawiesił wówczas m.in. Bielana i Bortniczuka, a następnie wydalił z partii.
Szef Partii Republikańskiej życzył Gowinowi zdrowia w związku z wyznaniem Gowina o jego depresji. Na sugestię, że również Bielan "dołożył trosk" Gowinowi, rozbijając Porozumienie, polityk stwierdził, że „pan poseł nie jest osobą, która nadstawia drugi policzek".
Czytaj więcej
- Miałem depresję, będącą efektem wielu miesięcy bezsenności. Z kolei brak snu był skutkiem ubocznym przechorowania COVID-19. Na to nałożyło się przepracowanie i brutalny atak PiS - mówi w rozmowie z TVN24 lider Porozumienia, były wicepremier, Jarosław Gowin, który ogłasza, że wraca do czynnego uprawiania polityki.
- Jarosław Gowin często powtarzał, że polityka to nie jest jazda figurowa na lodzie, tylko hokej, a więc sport kontaktowy, i gdy był aktywny w rządzie, to w ten sposób prowadził politykę - stwierdził Bielan dodając, że i on, i jego współpracownicy doświadczali "brutalnych ataków", gdy walczyli o "wewnątrzpartyjną demokrację".
Bielan stwierdził, że z niesmakiem słucha wyznań Gowina, spowodowanych chęcią zemsty za usuniecie go z rządu. - W takich sytuacjach politycy nagle odzyskują pamięć i sypią cytatami. Patrzę na to z niesmakiem. To jest wystawianie sobie świadectwa za 6 lat uczestniczenia w rządzie Zjednoczonej Prawicy – skwitował Bielan.
Roczny dostęp do treści rp.pl za pół ceny
W rozmowie poruszono także kwestię inwigilowania przedstawicieli opozycji Pegasusem, systemem kupionym przez rząd za pieniądze z funduszu Sprawiedliwości.
Kanadyjski Citizen Lab potwierdził, że podsłuchiwani num byli m.in. Krzysztof Brejza, Roman Giertych, prokurator Ewa Wrzosek i lider AgroUnii Michał Kołodziejczak.
Bielan przyznał, że gdyby był szefem kampanii wyborczej, a jego telefon byłby wówczas szpiegowany, a informacje polityczne uzyskiwane w ten sposób byłyby wykorzystywane przez politycznych rywali, uznałby to za "groźny zamach na demokrację parlamentarną".
Na pytanie, czy w związku z tym za taki atak uważa hakowanie telefonu Krzysztofa Brejzy, Bielan odparł, że "nie ma na ten temat informacji".
- Tego, że ten telefon był inwigilowany przez służby specjalne, nie mogę potwierdzić, bo nie mam dostępu do takich informacji - odpowiedział polityk. Argument, że szpiegowanie zostało potwierdzone przez Citizen Lab, Bielan skwitował, że ze względu na "związki finansowe i personalne" ma do tej firmy "ograniczone zaufanie".
- To jest instytucja finansowana choćby przez George'a Sorosa, o którym wiele można powiedzieć, ale nie to, że jest neutralny politycznie - oznajmił Bielan.
Stwierdził, że za czasów rządów PO stosowano do szpiegowania "inne oprogramowania, często mające znacznie większe możliwości" niż Pegasus.