„Wojna i trupy to ostatnia nadzieja bogatych. Ręce precz od Rosji i Chin!” – pod takim hasłem odbywała się w sobotę Międzynarodowa Konferencja Róży Luksemburg, organizowana przez skrajnie lewicową gazetę „Junge Welt”, założoną przez młodzieżówkę komunistyczną w NRD.
– Imperialiści zagrażają Rosji, okrążyli ją, nie możemy być obojętni – mówił mi następnego dnia 80-letni emeryt pochodzący z dawnej NRD. Spotkaliśmy się na ważnej uroczystości dla lewicy różnych odmian, na cmentarzu we wschodnioberlińskiej dzielnicy Lichtenberg. W miejscu pamięci socjalistów są groby założycieli Niemieckiej Partii Komunistycznej Róży Luksemburg i Karla Liebknechta. Zabitych przez nacjonalistyczną organizację paramilitarną 103 lata temu. Emeryt wykazał się dużą odwagą, wymachiwał flagą SPD. Rządzący socjaldemokraci uważani są przez większość uczestników niedzielnej uroczystości za zdrajców, służących kapitalizmowi. Podobnie jak Zieloni oraz Die Linke, której liderzy przyszli na cmentarz z samego rana, złożyli goździki na grobach i zniknęli. Po nich pojawiło się kilka tysięcy, głównie młodych, aktywistów skrajnie lewicowych ugrupowań, także tureckich, kurdyjskich, palestyńskich czy z Indochin. Zazwyczaj do Luksemburg i Liebknechta dołączali trzecie „L” – Lenina.