Piotr Piątek przeszedł na emeryturę w marcu 2021 roku. Teraz, w rozmowie z "Gazetą Wyborczą" mówi, że sprawa wypadku z 2017 roku, w którym uczestniczył samochód wiozący ówczesną premier, Beatę Szydło, "nie dawała mu spokoju".
– Są ludzie, którzy chcą, by prawda nie przedostała się do opinii publicznej. Fatalnie się z tym czuję, nie mogłem dłużej z tym żyć – podkreśla Piątek, który w BOR i SOP pracował 19 lat a służbę zakończył w stopniu starszego chorążego.
Czytaj więcej
Emerytowany oficer nieistniejącego już BOR, który w 2017 roku uczestniczył w wypadku kolumny wiozącej premier Beatę Szydło twierdzi w rozmowie z "Gazetą Wyborczą", że zarówno on, jak i pozostali funkcjonariusze, składali w śledztwie prowadzonym w związku z tym wypadkiem fałszywe zeznania.
Ze słów Piątka wynika, że funkcjonariusze BOR - za wiedzą przełożonych - składali fałszywe zeznania w śledztwie dotyczącym wypadku limuzyny, którym jechała premier.
- To przełomowe wyjaśnienia, które dzisiaj czytamy w "Gazecie Wyborczej". One obrazują stan naszego państwa, miejsce, w którym się dzisiaj znajdujemy. Trzeba zadać pytanie, publicznie i wprost, jakie zeznania złożyła pani premier Beata Szydło w tej sprawie. Jeśli okaże się, ze pani premier Szydło także wprowadziła w błąd prokuraturę zeznając nieprawdę, jeśli skłamała, to ją eliminuje z życia publicznego, w mojej ocenie, na zawsze - mówił Arłukowicz.
- To jest obraz państwa, w którym dzisiaj żyjemy, to jest państwo, które zniszczyło życie 18-letniemu Sebastianowi (Kościelnikowi - red.) z seicento, który znalazł się w nieodpowiednim momencie, na niewłaściwym pasie. I wjechała w niego rozpędzona kolumna rządowa wioząca do domu aktualną panią premier. To jest państwo, które opresyjnie działało wobec tego człowieka - kilka dni po wypadku minister (Mariusz) Błaszczak (wówczas szef MSWiA - red.) mówił publicznie o tym, że winnym wypadku jest Sebastian z seicento. To jest państwo, które zdewastowało życie temu młodemu człowiekowi i uruchomiło cały system nieprawdy, tak wynika z tego artykułu, który obciąża tego młodego człowieka winą - podkreślał europoseł.
- Pani premier musi odpowiedzieć na pytanie czy zeznawała w tej sprawie, jakie zeznania złożyła, czy potwierdziła to, że jechała na sygnale, czy bez. Jeśli potwierdziła nieprawdę, to wnioski nasuwają się same - dodał Arłukowicz.
- "Jechaliśmy po cichu, żeby nie wzbudzać sensacji". To jest idealny obraz państwa. To są druzgoczące informacje. Jeśli obywatele są narażeni na zderzenie z państwem, które używa całego mechanizmu państwa, aby bronić swoich pozycji, wprowadzać opinię publiczną w błąd, zdewastować życie młodego człowieka, to jest moment, w którym powinniśmy zastanowić się czy w takim państwie chcemy żyć, czy ekipa, która teraz polską rządzi ma do tego moralne prawo - podsumował europoseł.