W najbliższą niedzielę upływa termin przedłużonej o miesiąc umowy z Rosją, która po piętnastu latach wygasła 30 września. Nowej nie podpisano. W piątek fiaskiem zakończyły się rozmowy w Petersburgu (mieści się tam główna siedziba Gazpromu). Szef rosyjskiego giganta gazowego Aleksiej Miller nawet nie spotkał się z przedstawicielami mołdawskiego rządu z wicepremierem Andreiem Spinu na czele, wydelegował jedną ze swoich zastępczyń. Parlament w Kiszyniowie ogłosił więc stan nadzwyczajny z powodu zaostrzającego się kryzysu gazowego w kraju, na razie na miesiąc.
Gazprom wystawił Mołdawii rachunek za poprzednie dostawy (od 1994 roku) w wysokości 709 mln dolarów, z czego dług wynosi 433 mln, reszta – odsetki za przeterminowane płatności. To ogromne kwoty dla republiki, której PKB w ubiegłym roku wyniosło niespełna 12 mld dolarów. Moskwa proponuje rozłożyć dług na pięć lat, w Kiszyniowie domagają się szczegółowego audytu, gdyż zobowiązania były zaciągnięte m.in. przez poprzednią prorosyjską rządzącą ekipę Partii Socjalistów na czele z byłym prezydentem Igorem Dodonem. Moskwa proponuje zawarcie długoterminowego kontraktu z 25-procentową zniżką od obecnej rynkowej ceny gazu. A to oznacza, że metr sześcienny surowca kosztowałby Mołdawię ok. 790 dolarów, a w ubiegłym roku płaciła zaledwie 149 dolarów.
Czytaj więcej
Mołdawii skończył się długoletni kontrakt z Gazpromem. Rosja zagroziła, że pozostawi Mołdawię bez gazu, jeżeli Kiszyniów nie zgodzi się na rosyjskie warunki. Są to warunki polityczne.
– Dzisiaj to najważniejszy temat w Mołdawii, ważniejszy od pandemii koronawirusa. Opozycja domaga się od proeuropejskiego rządu uzyskania od Rosji jak najniższej ceny na gaz każdym kosztem. Rząd z kolei ostrzega, że chodzi o interesy państwowe, ale szeregowy obywatel tego nie rozumie, bo chce zimą ogrzać swój dom. Prorosyjskie siły mocno się uaktywniły i argumenty mają mocne – mówi „Rzeczpospolitej" Cornel Ciurea, znany mołdawski politolog.
Były prezydent Dodon wielokrotnie sugerował swojej następczyni Mai Sandu, że o cenie gazu powinna „osobiście rozmawiać z Putinem". Proeuropejska prezydent uważa zaś, że to nie sprawa dla polityków, lecz menedżerów.