Koalicja czerwono-zielono-żółta, nazywana Ampel (światła drogowe – od barw partyjnych jej członków: SPD, Zielonych i FDP), jest już na ostatniej prostej do ustalenia warunków współpracy. Trzy partie rozpoczynają w tym tygodniu szczegółowe negocjacje koalicyjne. To kolejny etap po rozmowach sondażowych. Efektem tych ostatnich był przedstawiony w piątek 12-stronicowy dokument będący skróconą wersją przyszłej umowy koalicyjnej, czyli programu nowego rządu. Koalicjanci zapowiadają wielkie inwestycje w ochronę klimatu i rozwój nowych źródeł energii, podwyższenie płacy minimalnej do 12 euro za godzinę i zwiększenie nakładów na badania i naukę (do 3,5 proc. PKB), a także aktywną politykę europejską z wyraźnym zaznaczeniem wagi relacji z Francją oraz polsko-niemiecko-francuskiego Trójkąta Weimarskiego.
Jeżeli nowy niemiecki rząd powstanie po 17 grudnia, Angela Merkel pobije rekord najdłuższych rządów w historii RFN.
– Jest to zaproszenie do współpracy skierowane bezpośrednio do Warszawy. Trójkąt Weimarski jest drugim po bilateralnym z Francją najważniejszym forum współpracy Niemiec w UE, co świadczy o randze tego zaproszenia – mówi „Rzeczpospolitej” Janusz Reiter, były ambasador w RFN, podkreślając, że taka postawa przyszłych koalicjantów mieści się w głównym nurcie polityki niemieckiej w stosunku do Polski, a także wschodniej części UE. Mimo okazywanej przez Warszawę nieufności do Niemiec i Francji i niechęci do politycznej współpracy z nimi.
Kosztowna zima
Scholz ma nadzieję, że jego gabinet powstanie jeszcze przed grudniowymi świętami. Dlatego w niemieckich mediach mowa jest już o koalicji Bożego Narodzenia.
Jeżeli jednak powstanie po 17 grudnia, Angela Merkel pobije rekord najdłuższych rządów w historii RFN. A odchodzi w chwili, gdy jej partia CDU jest w stanie rozkładu po klęsce wyborczej. – W ten sposób zapewniła nam Merkel kosztowną zimę – pisał „Bild", argumentując, że w obliczu gazowego szantażu Putina i szalejących cen energii pani kanclerz „zrobiła to, co przez lata w sytuacjach kryzysowych – mianowicie nic ". To zaledwie początek nadchodzących rozliczeń Merkel za udział w porażce jej partii.