Soloch tłumaczył dlaczego - jego zdaniem - nie powinno się zwoływać Rady Gabinetowej w sprawie kryzysu migracyjno-humanitarnego na granicy polsko-białoruskiej.
- Prezydent kontaktuje się w pierwszej kolejności z rządem i instytucjami państwa. Podnoszona (przez opozycję red.) sprawa zwołania Rady Gabinetowej, to jest oczywiście wewnętrzna sprawa między rządem, a prezydentem. Format, w którym cały rząd zbiera się w tej kwestii, nie jest na tę chwilę potrzebny, ponieważ prezydent na bieżąco spotykał się z poszczególnymi ministrami. W sytuacji, w której opozycja prezentuje takie skrajne emocje - chce wierzyć, że są one szczere - (Rada Gabinetowa) nie ma sensu. Mam wrażenie, że dla części opozycji to jest teatr i okazja do demonstracji oraz pobudzania w swoim własnym elektoracie postaw wrogich działaniom, które podejmuje państwo - przekonywał polityk.
Szacujemy, że na Białorusi znajduje się od 6 do 10 tysięcy obcokrajowców - to zaczyna stanowić problem dla tamtejszych władz
Paweł Soloch, szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego
Szef BBN-u wskazywał też na problemy wewnętrzne Białorusi, które powodują ruchy migracyjne.
- W tej chwili na szacujemy, że na terenie Białorusi znajduje się od 6 do 10 tysięcy obcokrajowców, którzy zaczynają stanowić problem dla tamtejszych władz. To są ludzie, którzy przyjechali z zamiarem znalezienia się na Zachodzie - głównie w Niemczech - przyjechali z ograniczonym zasobem pieniędzy i te pieniądze się im skończyły - część z nich koczuje już po ulicach i stacjach metra – mówił gość Polskiego Radia.