12 lipca odbył się w Sejmie i Senacie Szczyt Przewodniczących Parlamentów Europy Środkowej i Wschodniej. Z tej okazji straż marszałkowska po raz pierwszy w historii użyła broni paradnej: szabel. Funkcjonariusze salutowali z ich użyciem m.in. przewodniczącemu parlamentu Czech Radkowi Vondraczkowi i szefowi litewskiego Seimasu Viktorasowi Pranckietisowi, ale też takim tuzom, jak wicemarszałek z Białorusi Bolesław Pirsztuk. Później goście usiedli w Senacie, a przy ich miejscach ułożono tekturki z flagami i nazwami państw po angielsku.
W przyszłym roku czeka nas powtórka. Jak ustaliła „Rzeczpospolita”, marszałek Sejmu Marek Kuchciński zaplanował kolejny szczyt o tej samej nazwie.
– Pan marszałek poczuł, że jest drugą osobą w państwie, jednak dyplomacja powinna być domeną MSZ i prezydenta. Te wszystkie sejmowe szczyty to chyba próba leczenia jakichś kompleksów Marka Kuchcińskiego – ocenia rzecznik PSL Jakub Stefaniak.
Tegoroczny szczyt szefów parlamentów z Europy Środkowo-Wschodniej był już bowiem drugi. Pierwszy odbył się w 2017 roku. Zagraniczni goście wzięli też udział w lipcowych obradach Zgromadzenia Narodowego na Zamku Królewskim w Warszawie, podobnie jak w Poznaniu, dwa lata wcześniej. Poza tym Kancelaria Sejmu włącza się w organizację konferencji z cyklu „Europa Karpat” w Przemyślu i Krynicy. Dochodzą do tego wydarzenia wynikające bardziej z kalendarza imprez międzynarodowych niż woli marszałka. W maju organizowano np. sesję Zgromadzenia Parlamentarnego NATO.
Poseł PO Tomasz Głogowski mówi, że tylko to ostatnie wydarzenie miało dużą wartość merytoryczną. – Jestem pełen uznania dla Biura Spraw Międzynarodowych, że jest w stanie obsłużyć tyle imprez. Współpraca międzynarodowa jest ważna, ale uroczyste szczyty, w których agendach nie zapisano bezpośrednich spotkań uczestników, niewiele wnoszą. Chyba dostrzegają to nasi partnerzy za granicą, bo ranga gości nie jest najwyższa – dodaje.