Na nic zdała się pięciodniowa przerwa w obradach Sejmu. PO i PiS nie doszły do porozumienia w sprawie ratyfikacji traktatu. Dziś posłowie wznowią debatę. Jednak ciągle nie wiadomo, czym ona się zakończy.
Do walki o ratyfikację włączył się wczoraj wieczorem prezydent Lech Kaczyński. Zaprosił do Pałacu Prezydenckiego szefów klubów parlamentarnych. Godzinę później wygłosił w telewizji publicznej orędzie, które miało niezwykłą formę. W jego wystąpienie wmontowano migawki z negocjacji nad traktatem. Lech Kaczyński tłumaczył, że protokół brytyjski do Karty praw podstawowych chroni Polaków przed niemieckimi żądaniami zwrotu mienia pozostawionego na ziemiach zachodnich i przed narzuceniem przepisów „sprzecznych z przyjętym w Polsce porządkiem moralnym”. Przy tych słowach pojawiła się migawka ze ślubu dwóch homoseksualistów. Pokazano też Erikę Steinbach, szefową Związku Wypędzonych w towarzystwie kanclerz Niemiec Angeli Merkel. W tle wystąpienia słychać było muzykę z serialu „Polskie drogi”.
Lech Kaczyński zakończył wystąpienie zapowiedzią, że przedstawi Sejmowi własny projekt ustawy o ratyfikacji traktatu, która będzie gwarantowała nienaruszalność wynegocjowanych przepisów.
Marszałek Sejmu Bronisław Komorowski jest sceptycznie nastawiony do inicjatywy prezydenta. – Propozycję Lecha Kaczyńskiego trzeba potraktować poważnie – mówił w „Kropce nad i”. – Boję się jednak, że jego rozwiązanie może być niezgodne z konstytucją, bo w ustawie ratyfikacyjnej nie ma miejsca na interpretację traktatu. Ona tylko przesądza, czy jesteśmy na tak czy na nie.
Wojciech Olejniczak uważa, że spotkanie u prezydenta nie przełamało pata, jaki wytworzył się w sprawie ratyfikacji. – Prezydent postanowił chyba przejąć inicjatywę i pokazać, że chce ratyfikacji traktatu – komentuje szef Klubu LiD. Jego zdaniem Lech Kaczyński starał się zaszantażować PO. – Poinformował nas, że jeżeli ustawa nie będzie zawierała poprawek PiS, to on nie musi jej podpisywać – opowiada Olejniczak.