PO i PiS obrały kurs na zderzenie czołowe

Przy linii politycznej PiS, gdy przekaz ideowy i polityczny kształtują wybitni byli politycy LPR, sądzę, że dla prezesa Kaczyńskiego staję się obciążeniem – mówi poseł Ludwik Dorn

Aktualizacja: 20.03.2008 06:53 Publikacja: 20.03.2008 02:30

Ludwik Dorn

Ludwik Dorn

Foto: Fotorzepa, Seweryn Sołtys

Rz: W sporze dotyczącym traktatu nie chodzi chyba wcale o poszukiwanie merytorycznych rozwiązań dających wyjście z patowej sytuacji. To jest wojna PiS z Platformą o coś zupełnie innego.

Ludwik Dorn:

To jedno i drugie: wojna PiS z PO, ale i PO z PiS, przy czym istota sporu, który można racjonalnie rozwiązać, zatraciła się w retoryce wojennej.

Zastanawiałem się, jak można zakończyć ten konflikt, który interesowi kraju zupełnie nie odpowiada. I wypytywałem, czy PO jest otwarta na realny kompromis. Otrzymałem informacje, że nie. W PO wybierają kurs na zderzenie czołowe.

Po co?

Jak sądzę, kalkulacja PO jest taka, że PiS znalazło się w trudnej sytuacji, czemu więc tego nie wykorzystać.

Ale PiS samo wpędziło się w tę sytuację.

Nie chcę się wdawać w analizę, kto zaczął, bo to jest niepotrzebne.

Oczywiste, kto zaczął. PiS.

W prezentacji propozycji PiS, która była otwarta na kompromis, zostały popełnione błędy taktyczne, o których mówiłem podczas posiedzenia Klubu PiS.

Tylko taktyczne?

Niechże pani mnie nie katuje. Jestem członkiem PiS, choć zawieszonym.

Co pan teraz pocznie? Jak będzie pan głosował w sprawie traktatu?

Mam nadzieję, że okres przerwy świątecznej wpłynie na opadnięcie emocji. I zacznie się rozmowa o racjonalnym kompromisie.

Nie chce pan dać pretekstu i czeka, aż PiS samo pana wyrzuci?

Czekam na rozstrzygnięcie sprawy mojego statusu partyjnego. Ale przy obecnej linii politycznej w PiS, gdy przekaz ideowy i polityczny kształtują wybitni byli politycy LPR, sądzę, że dla prezesa Kaczyńskiego staję się obciążeniem.

Powiedział pan, że zastanawiał się, jak zakończyć konflikt w sprawie traktatu. I co?

Mamy do czynienia z sytuacją bardzo poważną. Nie widzę możliwości jednostronnego odstąpienia, nawet gdyby nasz rząd tego chciał, od protokołu brytyjskiego.

Z jakiego powodu?

Bo wymagałoby to zmiany traktatu tylko w tym celu, a potem ratyfikacji w Sejmie i Senacie – też kwalifikowaną większością. W sprawie protokołu brytyjskiego jest potrzebne uspokojenie bardzo wrażliwej na zagrożenia opinii publicznej. Sądzę, że uchwała sejmowa może być dobrą drogą do uspokojenia tych obaw. Nie demonizowałbym też uchwały z grudnia 2007 r. Krytykowałem ją, ale za to, że postawiła Sejm w groteskowej sytuacji.

W groteskowej?

Sejm wyraził nadzieję, że jest możliwe odstąpienie od protokołu brytyjskiego. A to niemożliwe. Uchwała była wię ze strony PO, LiD i PSL aktem poprawności politycznej. Bez prawnych i politycznych konsekwencji.

A teraz przyjęcie przez Sejm symbolicznej uchwały w sprawie protokołu oznaczałaby, że PO, używając francuskiego powiedzenia, zje swój kapelusz. Bo to partia Tuska tamtą grudniową uchwałę przeforsowała.

Czyli awantura o traktat nie ma merytorycznych podstaw?

Jest problem Joaniny. Trzeba stworzyć mechanizm zabezpieczający rząd polski przed naciskami na wycofanie się z tego kompromisu. W tej sprawie także bym proponował odstąpienie od retoryki wojennej, od zarzucania PO, że chce się wycofać z Joaniny.

A co w zamian?

Każdemu polskiemu rządowi powinno zależeć na rozwiązaniach, które ograniczałyby mu możliwość odstąpienia od zapisów z Joaniny. Bo w Unii na odstąpienie będą naciski. I będą narzędzia ich wywierania: przegląd budżetu, limity emisji dwutlenku węgla. Wówczas rząd mógłby powiedzieć: przepraszamy, ale mamy ustaloną w kraju procedurę, może byśmy chcieli, ale nie możemy. Taki język w Unii rozumieją.

Jak ograniczyć swobodę manewru rządu?

Na przykład przez wiążącą polityczną deklarację przywódców PO i PiS, że zmienią ustawy o współdziałaniu Rady Ministrów z Sejmem i Senatem. Wprowadzą przepis o współdziałaniu także z prezydentem w sprawach związanych z naszym członkostwem w Unii. A przy obecnym kształcie ustawy o Urzędzie Komitetu Integracji Europejskiej nie sposób wykorzystać możliwości, jakie traktat lizboński daje parlamentom narodowym. Ją też trzeba zmienić.

Jak te zmiany mogą wpłynąć na porozumienie PiS i PO?

Rozwiązania, które chciało zawrzeć najpierw PiS, a obecnie prezydent, w ustawie ratyfikacyjnej znalazłyby się na mocy wspólnej decyzji w ustawie o współdziałaniu organów władzy – to racjonalny kompromis. Cały kompleks przepisów dotyczących współdziałania organów władz w związku z członkostwem w Unii należy zmienić, bo rządowi będzie potrzebne mocne oparcie, by odeprzeć naciski Unii.

PiS założyło sobie pętlę na szyję?

Powiem tak: martwię się o los mojego kraju i mojej partii.

Rz: W sporze dotyczącym traktatu nie chodzi chyba wcale o poszukiwanie merytorycznych rozwiązań dających wyjście z patowej sytuacji. To jest wojna PiS z Platformą o coś zupełnie innego.

Ludwik Dorn:

Pozostało jeszcze 96% artykułu
Polityka
Kampania w cieniu wojny na Wschodzie
Polityka
Dyrektor NASK: Afera z reklamami atakującymi konkurentów Rafała Trzaskowskiego to może być prowokacja
Polityka
„Ukraść wybory, dokonać ogromnej manipulacji”. Jarosław Kaczyński mówi o nadużyciach w kampanii
Polityka
Afera ze spotami wyborczymi. Prezydent Andrzej Duda chce informacji od ABW
Polityka
Wieczór i poranek wyborczy „Rzeczpospolitej” w rp.pl