Koniec wakacji to początek zmian po lewej stronie sceny politycznej. Część działaczy SdPl przymierza się do powołania nowej formacji centrolewicowej, która miałaby szansę podkopać pozycję SLD i odebrać mu część wyborców. Sojusz mógłby się obronić, prowadząc zręczną politykę w Sejmie, szczególnie podczas głosowań nad prezydenckimi wetami. Lech Kaczyński nie kryje zresztą, że formacja, z którą PiS jeszcze do niedawna nie chciało mieć nic wspólnego, stała się dla niego ważna. W ostatnim wywiadzie dał do zrozumienia, że Grzegorza Napieralskiego, nowego szefa partii, z racji młodego wieku nie można oskarżać o postkomunizm. Dodał też, że Sojusz się zmienia i można z nim współpracować.
Rz: Jak pan ocenia szanse nowej inicjatywy na lewicy?
Sławomir Sierakowski, redaktor naczelny „Krytyki Politycznej”:
Przypuszczam, że zakończy się niczym. Nie ma tam prawdziwej energii ani pomysłu. To raczej zawodowi politycy, którzy chcą dociągnąć do emerytury. Jeśli pamięta pani taki gag u Barei: „Mój mąż z zawodu jest dyrektorem”, wie pani, o co chodzi.
Marek Balicki mówi, że jeżeli nie oni, to ktoś inny założy nową formację, bo na lewicy powstała próżnia.