"Gazeta Wyborcza" opisała, że Martyna Wojciechowska, szefowa departamentu komunikacji i promocji w NBP, która wcześniej była asystentką prezesa NBP Adama Glapińskiego, zarabia miesięcznie 65 tys. zł. NBP zdementował te doniesienia, ale nie podał ile dokładnie zarabia Wojciechowska. Ujawnienia informacji na temat zarobków w NBP zażądał w poniedziałek w interpelacji senator PiS Jan Maria Jackowski. Sprawą pensji w NBP ma również zająć się NIK.
Tyszka w TVN24 ubolewał nad tym, że partie w Polsce działają "jako wielkie grupy pośrednictwa pracy", które "zatrudniają członków swoich rodzin, znajomych".
Polityk Kukiz'15 wypominał też politykom PiS-u, że ci, przejmując władzę zapewniali, iż wprowadzą nową jakość w polityce, a zamiast tego zaprezentowali "kolejną odsłonę programu koryto plus".
Tyszka zauważył również z przekąsem, że teraz wiadomo dlaczego Polacy - w podatkach pośrednich i bezpośrednich - przekazują państwu 60-70 proc. swojego wynagrodzenia. - Żeby współpracownicy pana prezesa mogli zarabiać cztery razy więcej niż prezydent Polski - dodał.
O sytuacji w NBP Tyszka powiedział, że jest ona "nieakceptowalna". Dodał, że obywatelom należy się "ujawnienie skali zarobków w NBP".