Związek Polaków na Białorusi wciąż liczy na legalizację i poszanowanie wszystkich standardów prawa międzynarodowego, swobodnego prowadzenia działalności statutowej, zwrot mienia ZPB – Domów Polskich, zaprzestanie szykanowania nauczycieli języka polskiego. Oczekujemy, że władze w Mińsku co najmniej przestaną uniemożliwiać nam prowadzenie działalności. Od 13 lat nasza organizacja jest atakowana ze wszystkich stron, jesteśmy inwigilowani, przeszliśmy przez areszty.
Czy wizyta w Warszawie bliskiego współpracownika białoruskiego prezydenta coś zmieni?
Trudno powiedzieć. Kiedy w 2010 r. szef białoruskiej dyplomacji Siergiej Martynow podpisywał w Warszawie porozumienie o małym ruchu granicznym, w tym samym czasie odebrano nam Dom Polski w Iwieńcu i byliśmy wzywani na przesłuchania.
To było dziewięć lat temu.
Dzisiaj władze już nie mają czego nam odebrać, wszystko zostało zabrane. Presję wywiera się na nauczycieli języka polskiego i uczniów. Władze konsekwentnie niszczą polskie szkolnictwo, chcą całkowicie wyeliminować język polski. Ostatnio blokowano nam przeprowadzenie spotkań bożonarodzeniowych i noworocznych z polskimi dziećmi. Wyproszono nas z wynajętej w Mińsku sali, gdzie kilkaset osób chciało uczcić 100. rocznicę odzyskania niepodległości Polski. Z Białorusi wyrzucono kolejnych polskich księży. Takie incydenty towarzyszyły przygotowaniom tej wizyty.
Ostatnio Mińsk odwiedziło wielu polskich polityków. Mówi się nawet o ociepleniu relacji.
Skoro są takie postępy w stosunkach dwustronnych, to sprawą oczywistą powinno być normalne traktowanie ZPB i mniejszości polskiej, a tak się na razie nie dzieje. Mińsk od lat demonstruje swój negatywny stosunek do polskości. Dobrze byłoby, aby białoruskie władze zmieniły nastawienie.