„Rz” zapytała doświadczonych polityków: Leszka Millera, Marka Jurka, Andrzeja Olechowskiego i Jana Rokitę, o prognozy na 2011 rok. Oto one.
[srodtytul]Miller: bez fajerwerków[/srodtytul]
Nie spodziewam się w 2011 r. politycznych fajerwerków. Wszyscy będą się pilnowali, żeby nie popełnić błędu, który obniży ich szanse wyborcze. Dla Donalda Tuska jest prawdziwym darem losu, że kampania przypadnie na czas prezydencji Polski w UE. Będą do nas przyjeżdżali ważni politycy europejscy, będą dobrze mówili o Polsce i polskim rządzie. Specjaliści PO od PR napiszą na tę okazję takie scenariusze, że opinia publiczna będzie oczarowana wielkim uznaniem, jakie spadnie na Polskę. Dzięki temu PO utrzyma władzę na drugą kadencję. Nie uda jej się natomiast rządzić bez koalicjanta. Jeżeli Tusk nie zechce realizować ważnych reform, to powstanie dwuczłonowa koalicja z PSL lub SLD. Gdyby jednak PO chciała zmienić konstytucję lub wdrażać poważne reformy, to możliwa jest koalicja PO – PSL – SLD.
PiS w 2011 r. będzie traciło poparcie, bo nieustanne powracanie do katastrofy smoleńskiej zacznie nużyć wyborców. W takiej sytuacji SLD przy dobrej kampanii ma szansę stać się drugą siłą na scenie politycznej. Ruch Palikota i Polska Jest Najważniejsza nie wejdą do Sejmu.
Gospodarka będzie w lepszej kondycji. Kryzys na świecie nie będzie się pogłębiał, co skłoni inwestorów do większej aktywności. Unikniemy przekroczenia trzeciego progu ostrożnościowego (sytuacji, gdy dług publiczny przekroczy 60 proc. PKB – red.), a więc drastyczne cięcia wydatków nie będą konieczne. Ale już nie da się mówić o Polsce jako o samotnej zielonej wyspie, bo gospodarki innych krajów zaczną przyspieszać.