Chodzi o przypadki nacisków na kandydatów PJN, by uniemożliwić im start w wyborach do parlamentu, m.in. ze strony samorządowców. Związanych zarówno z PO, jak i z PiS.
– Były osoby, które musiały się wycofać, nie mogły startować z naszych list, ponieważ grożono im, że oni albo ich bliscy stracą pracę – mówił w czwartek w Łodzi szef PJN Paweł Kowal. – Ich nazwiska zostaną podane do wiadomości rzecznika praw obywatelskich.
Zdaniem Kowala do takiej sytuacji dochodziło na „mniej więcej co drugiej liście".
Niektórym kandydatom pracującym w instytucjach związanych z samorządem ich przełożeni mieli sugerować, że samorząd jest związany z jedną partią polityczną i jego pracownicy nie powinni się wiązać z inną.
Do najbardziej drastycznych nacisków dochodziło, zdaniem Kowala, ze strony osób związanych z PO.