Zasadę suwaka, nad którą debatował wczoraj Sejm, wywołała gorące spory. Dla SLD i Ruchu Palikota jest to sposób na zwiększenie udziału kobiet w polityce i przyznanie im równych praw w życiu publicznym.
PSL wykazuje ostrożny sceptycyzm. – Nie będziemy wprowadzać dyscypliny w tym głosowaniu, ale w PSL takich ustaw nie potrzebujemy – mówił Eugeniusz Kłopotek. – Wiele kobiet nie chce uczestniczyć w tym, co na Wiejskiej wyprawiamy.
Platforma pomysł poparła, choć konserwatyści nabrali wody w usta. – Ale myślę, że zagłosują za przesłaniem projektów do dalszych prac – mówi „Rz" Waldy Dzikowski z PO. – Jeżeli komuś sumienie będzie przeszkadzało w poparciu projektu, to raczej da temu wyraz w trzecim czytaniu.
Za to PiS i Solidarna Polska zdecydowanie potępiły pomysł suwaka. Krystyna Pawłowicz z PiS grzmiała, że łamie on konstytucyjną zasadę równości.
Suwak nie budzi też entuzjazmu Jarosława Flisa z Uniwersytetu Jagiellońskiego, specjalisty od systemów wyborczych. Politolog policzył bowiem, że zagwarantowanie kobietom 35 proc. miejsc na listach niewiele zmieniło, jeżeli chodzi o ich obecność w polityce: – Co prawda po wprowadzeniu kwot do Sejmu weszło o 16 kobiet więcej niż w poprzednich wyborach, ale aż o 1600 więcej było ich na listach. Kwoty doprowadziły zatem tylko do tego, że dużo więcej kobiet niż kiedyś przegrywa walkę o mandat.