Chodzi o najbardziej wpływowych polityków PO w śląskim regionie ostatnich lat - Adama i Jacka Matusiewiczów. Pierwszy, Adam, do czasu wybuchu afery z Kolejami Śląskimi, był najbliższym współpracownikiem szefa regionu Tomasza Tomczykiewicza (dziś wiceministra gospodarki). Kiedy Tomczykiewicz został burmistrzem Pszczyny, ściągnął Matusiewicza na skarbnika gminy, w 2007 r. na szefa kampanii parlamentarnej PO na Śląsku. Dzięki niemu Adam Matusiewicz został najpierw wicewojewodą (w 2007 r.), a potem marszałkiem województwa śląskiego (w 2010 r.).
Dziś, jak mówią znajomi obu panów, Tomczykiewicz nie odbiera od Matusiewicza telefonów.
Podał się do dymisji w sylwestra ubiegłego roku w wyniku blamażu z uruchomieniem przez samorząd województwa spółki Koleje Śląskie, które miały być alternatywą dla Przewozów Regionalnych. Zamiast sukcesu, uruchomienie w grudniu nowych przewozów kolejowych okazały się kompletną klapą (sprawę od kilku miesięcy bada prokuratura, co najciekawsze z zawiadomienia obecnego marszałka Mirosława Sekuły, członka PO). Koleje kosztowały samorząd dziesiątki milionów złotych. Marszałek Matusiewicz ratował koleje pieniędzmi z wypuszczonych obligacji na 20 mln zł, a pomagały mu spółki kontrolowane przez marszałka Matusiewicza - Fundusz Górnośląski oraz Górnośląskie Przedsiębiorstwo Wodociągów. Prezesem Kolei, dzięki Matusiewiczowi został człowiek, przeciw któremu toczyła się sprawa karna o działanie na szkodę jednej z poprzednich firm. Nieprawidłowości w spółce, za którą marszałek bezpośrednio odpowiadał była cała masa. Wykazał ją audyt Zespołu Doradców Gospodarczych TOR.
Adam Matusiewicz z oporami podał się do dymisji - była wymuszona działaniami Tomczykiewicza. - Adam uważał że nic się przecież nie stało, choć przecież wszyscy wiedzą że był to cios dla Platformy. Nie uważał za stosowne się zawiesić. Raziły nas wtedy te standardy, ale kiedy zaczął starać się o szefowanie katowickiej PO, miarka się przebrała - opowiada jeden z działaczy PO.
Jacek Matusiewicz jest od lat skarbnikiem śląskiej Platformy. Działaczom nie spodobało się, że zataił przed partią sądowe kłopoty jakoby miał fikcyjnie zatrudnić w swojej firmie Wietnamczyka. Krajowy zarząd Platformy wielokrotnie rozmawiał też o tzw. aferze Połedniok. To była radna Platformy z Siemianowic Śląskich (szefem PO jest tam właśnie Jacek Matusiewicz) Dorota Połedniok, która od kilku miesięcy publicznie krytykowała partię za lokalne "układziki" związane z wpływowymi Matusiewiczami i złe kierowanie partią. Kilka dni temu Połedniok odeszła z PO (wcześniej została zawieszona przez Jacka Matusiewicza).