PSL nie jest równorzędnym partnerem w rządzie, tylko uzupełnieniem w Sejmie brakujących Platformie głosów – takie wrażenie odnieśli ludowcy po środowej konferencji dotyczącej rekonstrukcji rządu, na którą nie zaproszono wicepremiera Janusza Piechocińskiego.
Ludowcy pozornie nie przejęli się środowymi wydarzeniami. Umiarkowanie chwalą nominacje Tuska, ale zarazem umniejszają ich znaczenie. – Dla mnie ta zmiana ministrów jest zmianą wydarzeniem trzeciorzędnym – mówi „Rz" Eugeniusz Kłopotek. – Osobiście czekam na to, co nasza koalicja ustali w sprawach programowych. Czy chcemy jeszcze powalczyć, czy tylko trwać, bo ja bym chciał powalczyć.
Kłopotek dodaje, że liczy na spotkanie koalicyjne jeszcze przed głosowaniem nad budżetem. Pytany, czy wytypowanie Elżbiety Bieńkowskiej na pierwszego wicepremiera i superministra nie umniejsza roli ich lidera w rządzie: – Ja tego tak nie oceniam. Wicepremier Bieńkowska to osoba dobrze odbierana, z pozytywnym wizerunkiem, i trzymam za nią kciuki, bo chciałbym wreszcie jeździć po porządnych drogach.
Ludowcy uważają, że za Waldemara Pawlaka takie traktowanie byłoby niemożliwe
Jednak wczoraj na posiedzeniu klubu odbyła się „męska rozmowa" w sprawie rekonstrukcji rządu. Z nieoficjalnych informacji wynika, że postępowanie Tuska rozjuszyło ludowców. Ale jeszcze bardziej są wściekli na swojego lidera. Wróciła konstatacja, że za prezesury Waldemara Pawlaka takie traktowanie PSL było niemożliwe.