Przed czterema laty nikt nie dawał Donaldowi Trumpowi szans na prezydenturę. Wtedy biznesmen rozpoczął kampanię w swym wieżowcu na Manhattanie. Teraz ubieganie się o reelekcję oficjalnie ogłosił na stadionie w Orlando. Na trybunach zasiadło ponad 20 tys. gromko wiwatujących osób.
W trwającym 80 minut przemówieniu Trump wielokrotnie nawiązywał do motywów ze swej poprzedniej kampanii. Poruszył kwestię nielegalnych imigrantów, zaatakował nieprzychylne mu media oraz swą kontrkandydatkę z 2016 r. Hillary Clinton.
- Dziś wieczorem staję przed wami, by oficjalnie rozpocząć swą kampanię o drugą kadencję. Obiecuję, że nigdy was nie zawiodę - powiedział Trump. Odnosząc się do działań swej administracji stwierdził, że jego gabinet "przywrócił władzę narodu i dla narodu". Przekonywał, że przyszłość Ameryki nigdy nie rysowała się w lepszych barwach.
Trump pytał zebranych na stadionie, czy powinien startować pod hasłem z poprzedniej kampanii "Uczyńmy Amerykę ponownie wielką", czy raczej z nowym sloganem "Utrzymajmy Amerykę wielką". Tłum zareagował owacyjnie na to drugie hasło.
O politykach Partii Demokratycznej prezydent mówił, że chcą zniszczyć kraj "takim, jakim go znamy". Zapewnił, że do tego nie dopuści. - Głos oddany na Demokratów w 2020 r. to głos za radykalnym socjalizmem i zniszczeniem "amerykańskiego snu" - mówił Donald Trump.