Plakat PiS poddany cenzurze

Wakacyjną akcją plakatową ?w miastach PiS chce dotrzeć do wahających się wyborców PO.

Aktualizacja: 03.08.2014 21:14 Publikacja: 03.08.2014 18:55

Plakat PiS poddany cenzurze

Foto: materiały prasowe

Jak w sobotę rano ujawniliśmy w internetowym wydaniu „Rz"

, opozycja zamierza wykorzystać sezon ogórkowy. W czasie, gdy z powodu sejmowych wakacji do opinii publicznej dochodzi mniej informacji politycznych, PiS rusza z ofensywą, w której przypomina o aferze taśmowej. Liczy, że w ten sposób wzbudzi zainteresowanie i nie pozwoli zamknąć dyskusji na temat niewygodny dla rządzących.

PiS oburzone

W największych miastach Polski (m.in. Warszawa, Kraków, Łódź, Trójmiasto, aglomeracja Śląska) pojawi się ponad tysiąc tzw. citylightów.

Na nośnikach umieszczonych zwykle na przystankach komunikacji miejskiej pojawią się plakaty, które odwołują się do billboardów PO z 2007 r. Idąca wtedy po władzę partia Donalda Tuska umieściła na nich swoich liderów (oprócz Tuska również Bronisława Komorowskiego, Hannę Gronkiewicz-Waltz, Julię Piterę i Radosława Sikorskiego).

Hasło tamtej kampanii brzmiało: „By żyło się lepiej. Wszystkim!". Podobny przekaz jest teraz na reklamach PiS. Są na niej jednak politycy związani z PO, którzy zostali nagrani w warszawskich restauracjach: wicepremier Elżbieta Bieńkowska, Sikorski i szef MSW Bartłomiej Sienkiewicz. – Daliśmy też Donalda Tuska jako szefa sitwy – mówi „Rz" wicerzecznik PiS, poseł Marcin Mastalerek. Ale słowo „sitwa" na plakatach się nie znalazło, choć było w pierwotnym projekcie. PiS zrobiło nawet w sobotę konferencję prasową w tej sprawie.

Prezes Jarosław Kaczyński poinformował, że określenie zakwestionował właściciel nośników reklamowych. Zamiast słowa „sitwa" jest teraz słowo „władza". – W Polsce zaczyna obowiązywać cenzura. Nie mieliśmy innego wyjścia, bo zapłaciliśmy, ale to sytuacja w Polsce nowa. Trzeba o niej mówić i zaprotestować – przekonywał polityk. Dodał, że gdyby PiS groziło zapłacenie za puste powierzchnie, nie zgodziłby się na zmiany treści.

Powiedział, że choć zastrzeżenia ma prywatna firma, to odpowiada za to władza. – Ich trzeba traktować w rękawiczkach, a oni mogą walić maczugą – mówił, odwołując się do negatywnych kampanii, które stosowała PO. – W Polsce zaczynają być stosowane metody typu wschodniego. (...) Maszerujemy na wschód – ocenił.

Zastrzeżenia prawne

Z informacji „Rz" wynika, że zastrzeżenia do plakatu miała firma AMS SA, związana z Agorą – wydawcą „Gazety Wyborczej". – Kampania oficjalnie nie ruszyła i do tego czasu nie chcielibyśmy jej komentować – poinformowała nas Monika Oleksińska z AMS. Odesłała nas do zleceniodawcy. „Rz" udało się ustalić, że firma przedstawiła opinię swojego radcy prawnego. Miał on kilka zastrzeżeń. Jego zdaniem reklama spełniała przesłanki „pomówienia z kodeksu karnego wobec osób przestawionych na zdjęciu (art. 212)", naruszała „dobra osobiste osób na zdjęciach (art. 23, 24 kc)". Wskazał też, że hasło „Czas na zmiany" oznacza, że to plakat wyborczy, a „kampania wyborcza się jeszcze nie rozpoczęła". Przekonywał też, że narusza kodeks etyki reklamy (art. 12). Ostatecznie uzgodniono wersję kompromisową. Nie zniknęło z niej uznane za wyborcze hasło „Czas na zmiany". PiS zamierza promować reklamę z pierwotnym przesłaniem w internecie. To tam ma być podtrzymywana akcja. Nasi rozmówcy w PiS mówią, że chcą, by akcja żyła przez kilka tygodni, planują kilka jej odsłon. Partia chce wykorzystać też serwisy społecznościowe.

– Chcemy dotrzeć do tzw. miękkiego elektoratu PO – tłumaczy nam członek władz PiS. – Diagnozujemy, że ludzie, którzy mogą odwrócić się po taśmach od naszych rywali, są w dużych miastach, jak również korzystają z internetu. W PiS powstał nawet zespół, który ma się tym zajmować. Partia chce, by zbierał on doświadczenia potrzebne w przyszłorocznej kampanii parlamentarnej. Pierwszym z widocznych efektów jest akcja „Czas na zmiany", którą opozycja zapoczątkowała w sieci podczas konwencji zjednoczeniowych prawicy.

PiS chce też prowadzić akcje bezpośrednie. Dziś w Łodzi pod citylightami z plakatem PiS ulotki będzie rozdawać kandydatka tej partii w wyborach samorządowych Joanna Kopcińska. We wszystkie działania ma się włączyć partyjna młodzieżówka.

Kogo przekona akcja

Wybór terminu akcji chwalą eksperci. – Nie było nowych taśm, temat powoli przysycha – zauważa dr Jacek Kloczkowski, politolog z Ośrodka Myśli Politycznej. – Jest sezon wakacyjny, ale przecież nie wszyscy wyjechali.

Specjalista od kreowania wizerunku Mirosław Oczkoś zauważa, że czas potencjalnie niesprzyjający polityce można dobrze zagospodarować. – Kiedyś partia Jana Olszewskiego odniosła sukces, bo zauważyła, że w niedzielę nie ma innych tematów, i wtedy przeprowadzała konferencje – przypomina.

Kloczkowski zauważa, że ostra treść plakatów (m.in. dobór zdjęć) może dać argumenty rywalom. Zauważa jednak, że PiS ataki musi odpierać permanentnie. – Nie ma wielkiego znaczenia, czy PiS oberwie za sweter prezesa czy za plakaty – przekonuje.

Według Oczkosia wśród najwierniejszych wyborców PO taka forma może przynieść skutek odwrotny do zamierzonego. – Ale w dużych miastach były duże przepływy elektoratu, więc ci wahający faktycznie mogą stwierdzić, że siedem lat rządów PO wystarczy – zaznacza.

Jak w sobotę rano ujawniliśmy w internetowym wydaniu „Rz"

, opozycja zamierza wykorzystać sezon ogórkowy. W czasie, gdy z powodu sejmowych wakacji do opinii publicznej dochodzi mniej informacji politycznych, PiS rusza z ofensywą, w której przypomina o aferze taśmowej. Liczy, że w ten sposób wzbudzi zainteresowanie i nie pozwoli zamknąć dyskusji na temat niewygodny dla rządzących.

Pozostało jeszcze 93% artykułu
Polityka
Donald Tusk oburzony słowami Grzegorza Pudy z PiS. „On naprawdę to powiedział”
Polityka
Konwencja Karola Nawrockiego. „Chcemy dziś żyć w Polsce normalnej”
Polityka
Awantura w Białym Domu. Przemysław Czarnek skomentował zachowanie Wołodymyra Zełenskiego
Polityka
Sondaż: Ponad połowa Polaków uważa, że Sławomir Mentzen może wejść do II tury
Materiał Promocyjny
Zrównoważony rozwój: biznes między regulacjami i realiami
Polityka
Duda komentuje kłótnię w Białym Domu. „Zełenski powinien wrócić do stołu rozmów”
Materiał Promocyjny
Zrozumieć elektromobilność, czyli nie „czy” tylko „jak”