Unia musi dziś walczyć o rozruszanie gospodarki. Istnieje groźba straconej dekady, którą charakteryzować będzie duże bezrobocie i niski wzrost. Dlatego trzeba na nowo wymyślić system pobudzania wzrostu. Ale to nie może zaburzyć równowagi budżetowej, a zatem kontynuowana musi być polityka zaciskania pasa, a także np. zwiększonego nadzoru nad systemem bankowym. Problem w tym, że dalsza integracja systemów bankowych czy fiskalna, nie jest możliwa w ramach obecnych traktatów. Do ich zmiany trzeba jednak jednomyślnej decyzji 28 członków UE, w tym Brytyjczyków.
Czyli im mniej unijnych regulacji tym lepiej? Tak mówił pański poprzednik Piotr Serafin w rozmowie z „Rz”?
Piotr Serafin ma sporo racji, ważne jednak by nie popadać w dogmatyzm. W niektórych sferach potrzeba więcej Unii. Przed chwilą mówiliśmy np. o sferze bezpieczeństwa energetycznego – tu potrzeba nam więcej integracji. Podobnie w sferze koordynacji gospodarczej, jeśli nie chcemy, by niektóre państwa jechały na gapę rozluźniając dyscyplinę budżetową i hamując rozwój innych. W wielu sprawach potrzeba więcej koordynacji, szczególnie w polityce zagranicznej. Ale w niektórych dziedzinach nadmiar regulacji szkodzi. Dyrektywa tytoniowa na przykład leży w naszej opinii poza kompetencjami Unii, bo zdrowie należy do sfer regulowanych głównie przez państwa.
Nie możemy, więc dogmatycznie twierdzić - więcej Unii, albo mniej Unii. Ograniczanie mocy odkurzaczy ma uzasadnienie, bo w ten sposób można naprawdę zaoszczędzić wiele energii. Ale szkody wizerunkowe, jakie to wyrządza Unii Europejskiej są ogromne. Wymiar europalety i kontenera kolejowego jest regulowany przez Brukselę co do milimetra, bo jak budujemy jedną unijną sieć transportową, wszystko musi do siebie pasować, jak klocki lego. Ale nie ma powodu, by UE wyznaczała dokładną wielkość wybiegu dla zwierząt w ZOO dla całej Europy.
Mówił pan o stymulowaniu gospodarki. Ostatnio pojawiła się propozycja polskiego ministra finansów Mateusza Szczurka, by zbudować wart 700 mld euro fundusz inwestycyjny. To oficjalna propozycja Polski?
Propozycja ministra Szczurka – choć jest jego autorskim pomysłem, jest popierana przez rząd – została pozytywnie przyjęta w Unii. Dobrze wpisuje się także w plany nowego szefa Komisji Europejskiej Junckera i odpowiada na apele pełniących w tym półroczu rolę prezydencji Włochów, którzy postulują zwiększenie inwestycji, ale nie mogą pozwolić na powiększanie długu. Pomysł polega na zbudowaniu w ramach Europejskiego Banku Inwestycyjnego wehikułu inwestycji publicznych i prywatnych, który równocześnie nie naruszy stabilności fiskalnej. To dobrze, że taka konstruktywna propozycja wychodzi z Polski, jesteśmy w awangardzie dyskusji o pobudzeniu europejskiej gospodarki i mamy konkretne pomysły.
Jak pan ocenia niecały rok w ministerstwie cyfryzacji?
Dobrze.
A czy ministerstwo jest w ogóle jest potrzebne?
Jest. Cyfryzacja to nie tylko kładzenie kabli i twarda infrastruktura, ale także związane z nią polityki, jak ochrona danych osobowych, czy rozwijanie kompetencji w społeczeństwie. Do tego cyfryzować mamy urzędy, stąd połączenie z administracją. Pomysł Michała Boniego polegał na koordynacji cyfryzacji w samorządach oraz na poziomie województw. Jest to jednak niezwykle trudne, bo każdy z regionów ma inne plany rozwoju.
Ale większość projektów pan zostawia jednak trochę rozgrzebanych?
Projekty mają swój określony harmonogram i jako takie, toczą się w uprzednio wyznaczonym tempie. Sam mogłem przysłużyć się dokończeniu sprawy zbiórek publicznych, uruchamiając portal, na którym można je teraz rejestrować bez zbędnej biurokracji. Zainaugurowałem portal danepubliczne.gov.pl, który agreguje dane wytwarzane przez państwowe instytucje, umożliwiając jednocześnie ich ponowne wykorzystanie.
Udrożniłem także prace nad nowym ePUAP-em, a więc portalem usług publicznych, który mam nadzieję zadziała w nowej odsłonie już w przyszłym roku. Rozwija się Regionalny System Ostrzegania, w którym informacja o zagrożeniu np. powodzią może dotrzeć do mieszkańców za pomocą paska w telewizji czy smsa.
Za sukces uważam zaś silny głos Polski, jaki udało mi się wnieść w międzynarodową debatę o zarządzaniu Internetem. Jest to szczególnie ważne w momencie, w którym niektóre mniej lub bardziej autorytarne państwa zagrażają wolnej i otwartej sieci, jaką jest dzisiaj Internet. Na polu unijnym mam zaś zamiar dalej wspierać MAiC w toczących się obecnie na forum UE negocjacjach dotyczących cyberbezpieczeństwa.