– Ta kwestia praktycznie jest rozstrzygnięta, jednak będę naciskał na przyspieszenie prac nad ustawą – ogłosił w marcu były premier Donald Tusk podczas spotkania z szefostwem feministycznego Kongresu Kobiet. Mówił o ustawie „suwakowej", przewidującej naprzemienne umieszczanie na listach wyborczych kobiet i mężczyzn.
Gdy Tusk wypowiadał te słowa, prace w parlamencie toczyły się w najlepsze, jednak w czerwcu nieoczekiwanie utknęły. Okazało się, że projekt ma trudne do usunięcia wady prawne. Przede wszystkim jednak przeszkadza części polityków PO, obawiających się obsadzania list wyborczych kobietami.
Dziś coraz mniej wskazuje na to, by ustawa miała zostać uchwalona.
Obietnice Tuska
W 2010 r. Sejm wprowadził zasadę, że na listach wyborczych musi być co najmniej 35 proc. pań. Kolejnym ukłonem w stronę feministek miał być właśnie „suwak". Jego wprowadzenie Tusk zapowiedział podczas Kongresu Kobiet jesienią 2012 r.
Po co właściwie „suwak"? – Widać dyskryminację w układaniu list wyborczych – wyjaśniała szefowa Parlamentarnej Grupy Kobiet Bożena Szydłowska. Tłumaczyła, że mimo wprowadzenia kwoty 35 proc. odsetek pań w Sejmie wzrósł tylko do 24 proc. – Analiza pokazała, że były umieszczane na miejscach tzw. niebiorących – mówiła.