Jeśli do tego dodamy sobiepańską politykę Berlina i Paryża względem Rosji w ostatnich dwóch miesiącach, to wszystkie te zostały przez Putina odebrane jako słabość. Gdyby nie spadek cen ropy, który nie zależał od Unii, nie byłoby żadnego efektu sankcji.
Słaby jest też sam Putin i Rosja. Czy utrzymanie sankcji i nałożenie nowych może doprowadzić do wybuchu sprzeciwu społeczeństwa względem władz?
Żeby chociaż niektórzy politycy mniej paplali. Ciągłe wysyłanie sygnału do Putina, że nie rozważamy ani mocniejszego wsparcia Ukrainy, ani nie gramy na zmianę w Rosji, żeby w ramach systemu na Kremlu został wymieniony, w istocie go wzmacnia.
Społeczeństwo rosyjskie jest wymęczone ekonomicznie i może sprzeciwić się imperialnym zapędom Putina?
Rosja ma poczucie, że może zdobywać kolejne terytoria. Rosjanie jeszcze trochę wytrzymają pod Putinem. Są skłonni do większych wyrzeczeń, niż Zachodowi się wydaje. Rosja jest słabsza tylko według naszych kryteriów. Wielu Rosjan może uważać inaczej, co innego jest dla nich ważne i na tym buduje Putin.
Ale ekonomicznie Rosja dramatycznie słabnie.
Ludzie tam mają większą skłonność do wyrzeczeń, więcej przeszli. Sięgając 100 lat wstecz, właściwie nie ma w Rosji pokolenia, które nie doświadczyłoby skrajnej biedy. Może być tak, że Zachód nie jest sobie w stanie wyobrazić skali obniżenia poziomu życia, do jakiej gotowi będą Rosjanie, szczególnie w warunkach autorytarnego sposobu prowadzenia władzy. Potrafią długo znosić problemy. Co nie znaczy, że zawsze.
Polscy żołnierze powinni walczyć w Doniecku, jak przekonuje Zbigniew Bujak?
Zbigniew Bujak okazał się sumieniem polskiej polityki. Polscy żołnierze nie mogą walczyć na Ukrainie, ale pod pewnymi warunkami możemy sprzedawać broń na Wschód, możemy wysyłać ekwipunek, amunicję, przeprowadzać wspólne szkolenia wojskowe. Poza wysłaniem wojsk ciągle możemy dla bezpieczeństwa Ukrainy zrobić sporo. Mieliśmy swój czas, kiedy mogliśmy jako Unia czy NATO szkolić tamtejszą armię lub policję. Niedługo nie będzie wiadomo, czy jest co zbierać.
Szef polskiego MSZ nie popełnił błędu, wypowiadając się na temat wyzwolenia Auschwitz przez żołnierzy ukraińskich?
Powiedział prawdę. Auschwitz nie wyzwolili tylko Rosjanie, ale armia sowiecka, w skład której wchodzili również Ukraińcy, Kazachowie, Gruzini, Polacy. Nie wiem, czy Grzegorz Schetyna miał taki zamiar, ale w tym sensie trafił w środek tarczy, że zdezelował rosyjską narrację o Ukraińcach jako faszystach. Nagle wszyscy zaczęli mówić, że nie mniej Ukraińców niż Rosjan wyzwalało Auschwitz od Niemców, faszystów. Mogło to rozsierdzić niektórych speców od propagandy w Moskwie.
Czy Węgrzy dążący do porozumienia z Rosją, nie oglądający się na Unię, pociągną za sobą inne państwa?
Im bardziej rozwija się ten konflikt, tym lepiej rozumiem diagnozę Viktora Orbana. Dostrzegł coś, co Polska również powinna zrozumieć, że na Unię w obecnym stanie rzeczy coraz trudniej liczyć. Szuka szczęścia poza UE, a polscy politycy powinni spróbować powalczyć o wzmocnienie Unii. Traktat Lizboński daje podstawy prawne, żeby UE była silna.
Z Orbanem Polskę różnią wnioski. Węgierski premier widzi, że Unia jest bierna wobec działań Moskwy. Nawet więcej, bo Komisja Europejska otwiera się ponownie na eksport z UE do Rosji. Węgry nie chcą tracić przez brak konsekwencji ze strony UE.
Finalnie może się okazać, że w myśleniu Orbana coś było. Przez brak stanowczej reakcji UE względem Rosji, kolejne kraje Unii pójdą na gospodarczą cicha kolaborację. Do współpracy z Rosją przymierzają się Czechy.
Czy Parlament Europejski nie pokazał nam po raz kolejny, że jest organizacją działającą opieszale i nieskutecznie?
Jesienią ubiegłego roku wydawało mi się, że Unia jest nierychliwa i nieruchliwa, ale że jednak dochodzi do jakiegoś poziomu konsensusu wewnętrznego i później jej kierunek polityczny jest jasny. Krytykowałem instytucje unijne za to, że Ukraina nie dostała wsparcia w lipcu ubiegłego roku, żeby własnymi rękami wybronić terytorium, co było w interesie Unii, a szczególnie Polski. Sądziłem że jest jednak jakiś plan minimum, który możemy uznać za podstawę do wspólnego działania. Ale teraz widać to już bardzo jasno, że brukselscy mandaryni mają gdzieś polityczne racje, chwila nieuwagi i zaczęły się pokątne przygotowania do zniesienia embarga lub obchodzenia go. Dodajmy do tego interesy państw, duży wpływ ma także równoległa robota rosyjska. Rosjanie mają przecież wpływ ludzi wokół władzy w Europie, na niektóre rządy na kontynencie.
Polski też?
To nie dotyczy Polski. Mam nadzieję
Czy dostrzega pan w działaniach polskiej opozycji jakieś rozwiązania, pomysły na sprawy ukraińskie?
Nasze środowisko przedstawia plan, słyszę, że mówi też o tym Marek Jurek, słucham Witolda Waszczykowskiego z PiS – każdy stara się coś podsuwać. Jest takie zjawisko, i mówię o tym z bólem, że odsunięcie opozycji od rzetelnej, głębokiej informacji o tym, co się dzieje, jeśli chodzi o pozycję Polski plus propaganda sukcesu, która przeniosła się także do mediów, bo nawet tam nie można powiedzieć że z Polską się źle dzieje, bo jest to traktowane jako wypowiedź przeciwko krajowi, spowodowały, że opozycja jest mniej aktywna w sprawach polityki zagranicznej. Oczywiście, można tym obciążać opozycję, ale prawda jest taka, że ona, chociaż powinna, nie jest wciągnięta w sprawy o charakterze strategicznym, które ze swej natury będą kontynuowane także w warunkach innych, kolejnych rządów.
W sprawach polityki zagranicznej to nie sztuka czekać na wybory, na zmiane rządu, nie sztuka tylko krytykować, bo czas, szczególnie teraz odgrywa rolę. Sztuką jest więc tak perswadować, by już teraz władza zrobiła poważne korekty. Racja stanu nie może być zakładniczką kalendarza wyborczego.
Może Polaków to też nie interesuje, zajmują ich bardziej sprawy franka.
Oczywiście, że tak jest i Polacy mają do tego prawo. Ale politycy biorą pieniądze za to, żeby oprócz spraw codziennych, które nas bardzo poruszają, zajmować się też sprawami, które mogą być ważne za kilka miesięcy czy lat.
–Rozmawiał Jacek Nizinkiewicz