Anieli i Sławkowi, którzy przymusili mnie do myślenia na ten temat
Główną oś dzisiejszego sporu politycznego w cywilizacji Zachodu można w dozwolonym uproszczeniu przedstawić jako starcie „demokracji singli" z „demokracją populistyczną". Przez takie nazwanie obu typów demokracji chcę podkreślić, że korzenie tego sporu tkwią w antropologii.
„Demokracja singli" to efekt procesów mających korzenie w XVIII w. oraz sukcesu generacji '68, która dominuje dziś w świecie ekonomii i polityki, a także na uniwersytetach i w mediach. Jest to demokracja autonomicznych jednostek, dobrze wykształconych i dobrze sytuowanych, wyznających racjonalizm (co oznacza odrzucenie transcendencji, ale nie pokrywa się z racjonalnością) oraz wyzwolenie z obligacji moralnych i społecznych, które jednostka może dowolnie wybierać na zasadzie kontraktu. W taki sposób rozumiane są m.in. – tak dziś głośno dyskutowane – prawo do małżeństwa, wyboru płci, aborcji i eutanazji, posiadania dzieci, a także do podporządkowanych „antropologii singli" informacji, regulacji prawnych oraz edukacji.
Dzisiejsza „demokracja populistyczna" jest reakcją na poczucie silnego zagrożenia, jakie niesie narzucanie reguł „demokracji singli" całemu społeczeństwu. Wiąże się z tym bowiem sankcjonowanie narastających nierówności ekonomicznych, osłabianie tradycyjnych wspólnot (takich jak rodzina, naród, Kościół) oraz przekonań moralnych. Konstytuuje się ona pod hasłem obrony „zwykłych ludzi" przed zagrożeniem płynącym ze strony bądź elit polityczno-finansowych, bądź imigrantów, bądź też liberalno-lewicowych mediów czy biurokratów z Brukseli.
Katolik wobec obu demokracji
Tych dwóch wspólnot nie łączy już dzisiaj ani więź polityczna, ani ekonomiczna, etyczna, religijna, informacyjna czy socjologiczna. A więź kulturowa (wspólne dziedzictwo, obyczaj, język) słabnie na naszych oczach. „Populiści" są pełni pogardy dla „sprzedawczyków" i „zdrajców". „Single" w imię tolerancji i różnorodności bronią demokracji przed „ksenofobią" i „faszyzmem". Jednakże francuski filozof Michel Onfray, dodajmy, przysięgły ateista i hedonista, w głośnym eseju „Żółte kamizelki głosują na Hitlera" tak opisuje realia owej tolerancji: „Oczywiście każdy ma prawo do myślenia, ale wyłącznie do myślenia tak jak oni, w przeciwnym razie ścinają mu głowę, którą z pomocą dziennikarzy, specjalistów od brudnej roboty, rzucają potem w trociny".