Można się spierać, czy rząd Beaty Szydło sam poszedł po rozum do głowy, czy też może wziął sobie do serca różne sygnały ostrzegawcze wysyłane przez zewnętrzne instytucje. Faktem jest, że na razie zrezygnował z realizacji niezwykle hojnych, ale kosztownych dla budżetu zapowiedzi PiS z kampanii wyborczej i pierwszych dni po zaprzysiężeniu. Skupił się na – jak się okazuje – kluczowym programie finansowego wsparcia rodzin z dziećmi. I tak najprawdopodobniej zostanie przez najbliższe lata.
Z pięciu priorytetów, twardych deklaracji złożonych podczas exposé na pierwsze 100 dni rządu, tylko w przypadku programu 500+ dotrzymano słowa (ustawa jest gotowa, program wypłat ma ruszyć od kwietnia). Bliskie realizacji są zapowiedzi wprowadzenia 12 zł minimalnej płacy godzinowej (akurat to rozwiązanie obarcza głównie kieszenie przedsiębiorców), a także darmowych leków dla osób powyżej 75 lat (choć program ograniczono do 250 mln zł rocznie, co rozczarowało wiele osób).
Z kolei dwa pozostałe pomysły najbardziej obciążające finanse państwa – powrót do wieku emerytalnego 60 lat dla kobiet i 65 dla mężczyzn (koszt średnio 10 mld zł rocznie w ciągu czterech lat) oraz podwyższenia kwoty wolnej od podatku do 8 tys. zł (koszt 18–20 mld zł) – trafiły do sejmowej zamrażarki (projekty ustaw złożył prezydent).
Wzrost niepewności
Paradoksalnie to odchodzenie od obietnic na pierwsze 100 dni zostało przez rynki ocenione pozytywnie. Gdyby rząd do programu 500+ dołożył i wiek emerytalny, i wyższą ulgę podatkową, i ewentualnie ustawę frankową, to zapewne ocenę wiarygodności kredytowej państwa obniżyłaby nam nie tylko jedna, ale wszystkie agencje ratingowe. Rentowność obligacji skarbowych nie byłaby bardziej zmienna niż obecnie, ale poszybowałaby do poziomów dwa–trzy razy wyższych niż teraz, a Polska – mówiąc obrazowo – stanęłaby na skraju kryzysu finansów państwa. A tak reakcja rynków finansowych i gospodarki realnej to „tylko" większa nerwowość i wzrost niepewności.
Dobrze więc, że rząd nie zrealizował wszystkich swoich obietnic hurtem z naiwną wiarą, że głosząc hasło „damy radę", da się ignorować rzeczywistość. A rzeczywistość niestety skrzeczy.