49-letni przedsiębiorca Włodzimierz Małachowski kandyduje w okręgu wyborczym w Dokszycach w pobliżu Głębokiego, miejscowości leżącej na północy Białorusi. Jest jedynym kandydatem do białoruskiego parlamentu, który otwarcie zadeklarował narodowość polską. „Tradycja, rodzina, własność. Polak. Katolik” – głoszą jego plakaty wyborcze, które, co ciekawie, zostały sporządzone w dwóch językach: polskim i białoruskim. Ale to nie dlatego znalazł się na pierwszym miejscu w rankingu dziesięciu kandydatów z najbardziej „nietypowymi” propozycjami, opublikowanym przez znany białoruski portal Tut.by.
„Zwrócić ziemię potomkom właścicieli z 1939 roku” – z takim hasłem wyborczym Małachowski ubiega się o miejsce w białoruskim parlamencie.
Jednak nie wszystkim pomysł ten na Białorusi się spodobał. Co więcej, rzucając takie propozycje, Małachowski ściągnął na siebie falę krytyki, a w sieciach społecznościowych nawet został okrzyknięty separatystą. Interesujące jest to, że temat nagłośniły nie państwowe, ale opozycyjne białoruskie media. „Czy warto zwracać ziemię polskim osadnikom, którzy faktycznie byli kolonizatorami Zachodniej Białorusi w okresie międzywojennym?” – pisze niezależna białoruska gazeta „Nasza Niwa”.
– Nikt dzisiaj nie będzie szukał żadnych potomków dawnych polskich właścicieli. Później powiedzą, że trzeba oddać Polsce całą zachodnią Białoruś. To nie są hasła poważnego kandydata, ten człowiek nie ma tu żadnych szans – mówi „Rz” gen. Nikołaj Czerginiec, były białoruski senator i szef rządowego Związku Pisarzy Białorusi. – Jest to historia, którą trzeba pamiętać, ale nie trzeba jej rozgrzebywać. To bardzo niebezpieczne – dodaje.
W rozmowie z „Rz” Małachowski tłumaczy, że chodzi mu przede wszystkim o „sprawiedliwość historyczną” i że nie rozumie, dlaczego jego propozycje wywołały takie kontrowersje. – Na Białorusi jest wiele zaniedbanych i zniszczonych zabytkowych obiektów. Potomkowie ich właścicieli mieszkają dzisiaj w Polsce. Trzeba dać im szansę zrobić tam porządek. Ziemia odzyskałaby właściciela, a państwo na tym by zarobiło – mówi. Jak twierdzi, jest członkiem zdelegalizowanego przez władze Związku Polaków na Białorusi (ZPB).