To temat, o którym w Platformie oficjalnie niewiele jeszcze wiadomo. Nie ma dokładnego kalendarza i pewności co do zasad. Jedno jest jednak jasne: sprawa zaczyna budzić coraz większe emocje w partii. Wybory lokalne będą testem dla obecnych władz regionalnych. PO czeka nieunikniony okres wewnętrznych napięć i sporów frakcyjnych. Największe kontrowersje budzą krążące pogłoski o zmianach w statucie.
Poprzednie wybory regionalne odbyły się – nie bez kontrowersji i afer dotyczących np. sztucznego pompowania kół – jesienią 2013 roku. – U nas te wybory idą rzeczywiście od dołu. Najpierw w kołach, powiatach i regionach. Dotykają też Rady Krajowej. Powinny się odbyć w tym roku zgodnie ze statutem – powiedział w poniedziałkowym programie #RZECZoPOLITYCE poseł Jan Grabiec, rzecznik PO. – Chcemy wykorzystać te wybory do takiego przeformułowania sposobu funkcjonowania PO, by wrócić do tej idei sprzed 16 lat, o której mówili Donald Tusk czy Andrzej Olechowski: że PO to takie miejsce, gdzie mogą spotkać się ludzie o poglądach demokratycznych, liberalnych i chadeckich – dodał Grabiec. W PO najczęściej mówi się o jesieni jako początku wyborów, które miałyby potrwać do grudnia. W 2018 rok PO weszłaby z nowymi władzami. Zgodnie z obecnymi zasadami w Platformie wybory na przewodniczących regionów i powiatów są powszechne, tak jak wybory przewodniczącego. Te zmiany w statucie przyjęto w listopadzie 2013 roku. Wcześniej przewodniczących wybierali delegaci. Wybory bezpośrednie sprawią, że ich obecni szefowie będą musieli prowadzić intensywną kampanię. To będzie testowanie ich przywództwa. W regionach, w których mogą głosować tysiące osób (np. ok. 1500 na Pomorzu), kampania i jej wynik mogą być nieprzewidywalne. Nasi rozmówcy przekonują jednak, że w wielu regionach wybory będą formalnością.
W Platformie mówi się, że możliwe jest cofnięcie reform i skasowanie powszechnych wyborów w regionach i powiatach. – Krąży taka pogłoska – twierdzi jeden z naszych rozmówców. – Nie ma takiego tematu, nie będzie zmian – przekonuje inny rozmówca z partii. Pojawienie się takich propozycji na pewno wywołałoby mocny ferment w partii.
Poza testem na lokalne przywództwo wybory zmienią też skład Zarządu Krajowego, w którym zasiadają m.in. liderzy poszczególnych regionów. Gdy Platformą rządził Donald Tusk, zarząd dzielił się na baronów popierających Tuska lub Schetynę. Teraz takiego podziału już nie ma. I pojawienie się nowych baronów nie zmieni ogólnego układu sił, w którym dominuje Schetyna, a frakcja kojarzona z Kopacz ma niewielkie znaczenie.
Ważniejsze konsekwencje te wybory mają dla kampanii samorządowej. Jak wynikało z poprzednich zapowiedzi kluczowych polityków PO, już w lipcu tego roku PO miała pokazać kandydatów w miastach. To jest już jednak nieaktualne, chociaż w niektórych miastach kandydaci mogą być wyłonieni wcześniej. We Wrocławiu lokalna PO już ma na przykład kandydatkę na prezydenta.