Białoruscy opozycjoniści: Za granicę albo do łagru

Mińsk wypuścił trzech z pięciu więzionych działaczy mniejszości polskiej. Za kratami pozostają setki więźniów reżimu.

Aktualizacja: 04.06.2021 06:02 Publikacja: 03.06.2021 17:53

Białoruscy opozycjoniści: Za granicę albo do łagru

Foto: PAP, Marcin Obara

O tym, że Irena Biernacka, Maria Tiszkowska, Anna Paniszewa opuściły więzienie w Mińsku, poinformował w środę polski MSZ. Okazało się, że działaczki mniejszości polskiej już od 25 maja znajdują się w Polsce. Wiceszef dyplomacji Marcin Przydacz podczas konferencji prasowej zapewniał, że kobiety zostały otoczone opieką państwa polskiego, ale nie zdradził, w jaki sposób udało się je uwolnić, tłumaczył, że „sprawa jest delikatna".

Za kratami wciąż przebywa szefowa nieuznawanego przez władze w Mińsku Związku Polaków na Białorusi (ZPB) Andżelika Borys oraz jeden z liderów ZPB i dziennikarz Andrzej Poczobut.

Wywieźli do Polski

Uwolnione działaczki udzieliły krótkich wypowiedzi mediom w środę. Irena Biernacka, która przed aresztem stała na czele ZPB w Lidzie, opowiedziała, że do więzienia przychodził polski konsul i pytał, czy chcą wyjechać do Polski.

– Urodziliśmy się na polskiej ziemi, bo kiedyś tam były polskie kresy. Bronimy tam swojego kościoła, cmentarzy i grobów naszych bliskich. Nie chcieliśmy wyjeżdżać, ale tak wyszło – mówiła Biernacka w środę podczas transmisji na żywo w TVP Info. Opowiedziała, że w dniu uwolnienia miały jedynie podpisać dokument o zmianie aresztu. – I przywieźli nas na granicę. Mnie przywieźli nawet bez paszportu i tak się tu zjawiłyśmy – relacjonowała.

Jej córka Weronika Piuta pozostaje w Lidzie. W rozmowie z „Rzeczpospolitą" przyznaje, że o uwolnieniu mamy dowiedziała się dopiero w środę z mediów. – W ubiegły wtorek byliśmy w mińskim więzieniu, przekazywaliśmy mamie paczkę i telewizor, wszystko przyjęli, nikt nic nie powiedział – mówi Piuta. – Zdziwiło mnie to, że 29 maja wróciły moje listy, które pisałam. Zaczęłam się zastanawiać, czy wszystko jest w porządku.

W najbliższym czasie uwolnione działaczki nie wrócą do ojczyzny, w kraju Łukaszenki może czekać je kilkanaście lat łagrów.

– Władze Białorusi niszczą największą i najstarszą polską organizację w kraju. Niszczą ruch polski i konsekwentnie idą do tego celu. Nie wiemy, czy im to się uda, na razie jeszcze nie wszystkich mieszkających na Białorusi Polaków wyrzucili do Polski – mówi „Rz" Andrzej Pisalnik, redaktor portalu znadniemna.pl i wieloletni działacz ZPB (a niegdyś korespondent „Rzeczpospolitej"), który niedawno wraz z rodziną musiał uciekać z Grodna do Polski.

„Śni mu się Niemen"

– Andrzej nie zgodzi się na wyjazd z kraju. Pisze o tym w każdym liście. Prosi przekazać, że nigdzie nie zamierza wyjeżdżać. Nie rozumiem nawet dlaczego, nigdy o to go nie prosiłam. Widocznie coś się dzieje i ktoś zmusza go do wyjazdu. Pisze, że tęskni za Polską, ale nie jest w stanie opuścić na zawsze Grodzieńszczyzny. Ma tu groby przodków i rodziców w podeszłym wieku. Tęskni za Niemnem i pisze, że Niemen śni mu się w więzieniu. Prosi, bym chodziła na spacery i przekazała pozdrowienia naszej rzece – mówi „Rzeczpospolitej" Oksana Poczobut, żona Andrzeja Poczobuta.

– To nie jest łatwo wyjechać z kraju, przecież to dotknie nie tylko niego. Ma rodziców, którzy na Białorusi mogą już go się nie doczekać. Ma 11-letniego syna, który chodzi tu do szkoły, a córka niebawem będzie miała 21. urodziny, studiuje w Grodnie. Razem z Andrzejem musiałoby wyjechać mnóstwo ludzi, musielibyśmy pozostawić swoje mieszkanie, swoje miasto – opowiada Oksana Poczobut.

Twierdzi, że jeszcze w ubiegłym tygodniu przekazała mężowi niezbędne leki, bo ma zaburzenia rytmu serca, ale dotychczas ich nie otrzymał. Nieoficjalnie wiadomo, że zarówno Andrzej Poczobut, jak i Andżelika Borys odmawiają opuszczenia kraju.

Protest na granicy

Białoruska opozycja demokratyczna twierdzi, że dyktator obawia się dotkliwych sankcji gospodarczych ze strony Unii Europejskiej po uziemieniu samolotu Ryanair z opozycyjnym dziennikarzem Ramanem Pratasiewiczem na pokładzie.

– Próbuje odkręcić sytuację, żeby ostateczne decyzję o sankcjach jednak nie zapadły. Ale reżim w Mińsku rozumie tylko siłę. Reakcja Zachodu po wydarzeniach 9–11 sierpnia była słaba, więc pozwalał sobie na wszystko. I nadal pozwala – mówi „Rzeczpospolitej" Aleś Zarembiuk, prezes fundacji Białoruski Dom w Warszawie. – Zachód nie powinien odpuszczać, ponieważ setki więźniów politycznych są torturowane w więzieniach – dodaje.

Białoruska diaspora w Polsce na czele z byłym dyplomatą i ministrem kultury Pawłem Łatuszką zapowiada, że już w sobotę udadzą się na przejście graniczne z Białorusią (Bobrowniki-Bierestowica) i zapowiadają, że zablokują przejście, jeżeli UE nie wprowadzi skutecznych sankcji wobec białoruskiej dyktatury.

O tym, że Irena Biernacka, Maria Tiszkowska, Anna Paniszewa opuściły więzienie w Mińsku, poinformował w środę polski MSZ. Okazało się, że działaczki mniejszości polskiej już od 25 maja znajdują się w Polsce. Wiceszef dyplomacji Marcin Przydacz podczas konferencji prasowej zapewniał, że kobiety zostały otoczone opieką państwa polskiego, ale nie zdradził, w jaki sposób udało się je uwolnić, tłumaczył, że „sprawa jest delikatna".

Za kratami wciąż przebywa szefowa nieuznawanego przez władze w Mińsku Związku Polaków na Białorusi (ZPB) Andżelika Borys oraz jeden z liderów ZPB i dziennikarz Andrzej Poczobut.

Pozostało 86% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Polityka
Andrzej Duda spotkał się z Donaldem Trumpem. Donald Tusk: wybieramy różnych rozmówców
Polityka
Cimoszewicz: Miałem wrażenie, że Donald Trump zapomniał nazwiska Andrzeja Dudy
Polityka
Maciej Wąsik w prokuraturze. "Nie przyjąłem do wiadomości zarzutów"
Polityka
Gen. Roman Polko: Donald Trump znów prezydentem USA? Nie mam obaw
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Polityka
Komisja nie była w stanie wezwać Kamińskiego. Prokuraturze się udało. Szczerba tłumaczy