Dzień Katalonii - próba generalna przed referendum 1 października

Setki tysięcy wyszły na ulice miasta świętować dzień Katalonii. To próba generalna przed referendum 1 października.

Aktualizacja: 11.09.2017 22:40 Publikacja: 11.09.2017 18:42

Tuż przed rozpoczęciem Diady małą flagę Katalonii sprzedawano w Barcelonie już za 0,90 euro. Chwilę

Tuż przed rozpoczęciem Diady małą flagę Katalonii sprzedawano w Barcelonie już za 0,90 euro. Chwilę później całe miasto było w żółto-czerwonych kolorach

Foto: PAP/EPA

W poniedziałek rano w hinduskich sklepach Barcelony można było kupić malutką flagę Katalonii (tak naprawdę chodzi o kolory dawnego królestwa Aragonu) za 0,90 euro, średnią za 2,90, a dużą, którą można użyć jako płaszcza – za 4,90 euro.

Gdy o 17.00 Paseo de la Gracia ruszył wielki pochód manifestantów, wyglądało to jak żółto-czerwone morze. Ale cena flag zapewne miała z tym niewiele wspólnego. O wiele ważniejsza była prawdziwa gorączka, jaka ogarnęła część Katalończyków przed nielegalnym referendum niepodległościowym za trzy tygodnie.

– Nie zrezygnujemy z naszego planu, chyba że Madryt zaproponuje nam wspólnie uzgodniony termin głosowania. Ale tego się nie spodziewam – powiedział przewodniczący władz regionalnych Carles Puigdemont przed rozpoczęciem manifestacji upamiętniającej zdobycie Barcelony w 1714 r. przez wojska Felipe V i likwidację autonomicznych instytucji katalońskich. Dziś to święto nazywa się Diadą.

Ale nadzieje secesjonistów na mobilizację Katalończyków mogą okazać się płonne. Na trzy tygodnie przed planowanym referendum tylko od 35 do 45 proc. uprawnionych deklaruje gotowość udziału w głosowaniu. Puigdemont zapowiedział co prawda, że niezależnie od frekwencji, jeśli większość głosujących opowie się za secesją, ogłosi powstanie nowego państwa. Ale czy tak się rzeczywiście stanie, nie jest pewne.

– To byłaby zupełnie surrealistyczna sytuacja, jak z obrazów Dalego. No bo co następnego dnia zrobi Puigdemont? Wyśle katalońskie oddziały na granice, odeśle hiszpańskich urzędników? Przy tak niskim poparciu dla niepodległości nie będzie miał jak tego zrobić. A jeśli pojedzie do Madrytu negocjować warunki secesji, nikt go nie przyjmie. Deklaracja niepodległości przekształci się w farsę i udaremni wszelkie próby budowy niepodległej Katalonii w przyszłości – mówi „Rz" Oriol Bartomeus, politolog z Uniwersytetu w Barcelonie.

Aby uniknąć takiego scenariusza, nacjonaliści zaostrzają grę, budują dramatyzm. Liczą, że w ten sposób zmobilizują wyborców. Przed rozpoczęciem manifestacji Puigdemont mówił więc zagranicznym dziennikarzom, że „nie obawia się aresztowania". Zapowiedział też, że Diada przybierze formę „obywatelskiego buntu" przeciw władzom Hiszpanii. Plan minimum zakłada, że manifestacje będą trwały od tej pory stale do 1 października.

Jednocześnie nacjonaliści mnożą naciski na burmistrzów, którzy nie chcą współpracować przy organizacji głosowania. – Musimy rozróżnić tych, którzy pomagają w głosowaniu, i tych, którzy pomagają w powstrzymaniu głosowania – mówił doradca Puigdemonta Jordi Turull, choć stał koło niego burmistrz Lleidy, socjalista Angel Ros, który jest przeciwny głosowaniu.

W szczególnie trudnej sytuacji znalazła się mer Barcelony Ada Colau, której partia, populistyczna Podemos, jest w sprawie niepodległości podzielona. Dlatego z jednej strony zapowiedziała, że musi chronić kierowaną przez siebie instytucję i jej pracowników przed represjami spowodowanymi udziałem w nielegalnym referendum. Ale z drugiej strony zapowiedziała, że „zrobi wszystko, co możliwe, aby można było głosować".

– Panie Rajoy, niech pan przestanie używać karty represji sądowych – zaapelowała tuż przed Diadą.

Bartomeus przyznaje: – Presja na Colau ze strony nacjonalistów będzie ogromna, nie jestem pewny, czy do końca zdoła się jej oprzeć.

Zdaniem Raphaela Mindera, korespondenta „New York Timesa" w Hiszpanii, chłodny stosunek do niepodległości Barcelony, w której mieszka połowa Katalończyków, staje się kluczowym problemem dla nacjonalistów.

W tej coraz bardziej gorącej atmosferze premier hiszpańskiego rządu na razie zachowuje zimną krew.

„Niech żyje Diada wolności, współżycia i poszanowania dla wszystkich Katalończyków. Miłego dnia" – napisał na Twitterze.

Jednak okazji do konfliktu jest coraz więcej. Wykonując ubiegłotygodniowy wyrok Trybunału Konstytucyjnego w Madrycie, który uznał, że referendum jest nielegalne, prokuratura wszczęła śledztwo przeciwko prezydium katalońskiego parlamentu i przeciw katalońskiemu rządowi. Guardia Civil przystąpiła z kolei do zamknięcia portali internetowych, które rejestrują ochotników do organizacji referendum i nawołują do udziału w głosowaniu.

Ale katalońscy nacjonaliści nie tylko nie zamierzają ustępować, ale w ogóle żyją w innej rzeczywistości prawnej. W przyjętej w ubiegłym tygodniu ustawie o referendum zapisali wręcz, że „wszystkie ustawy hiszpańskiego państwa tracą ważność".

– Doszliśmy do punktu, w którym żadna strona nie może się już wycofać. Można przewidzieć, co się stanie do 1 października, ale po tej dacie wszystko jest otwarte – mówi Oriol Bartomeus. ©?

W poniedziałek rano w hinduskich sklepach Barcelony można było kupić malutką flagę Katalonii (tak naprawdę chodzi o kolory dawnego królestwa Aragonu) za 0,90 euro, średnią za 2,90, a dużą, którą można użyć jako płaszcza – za 4,90 euro.

Gdy o 17.00 Paseo de la Gracia ruszył wielki pochód manifestantów, wyglądało to jak żółto-czerwone morze. Ale cena flag zapewne miała z tym niewiele wspólnego. O wiele ważniejsza była prawdziwa gorączka, jaka ogarnęła część Katalończyków przed nielegalnym referendum niepodległościowym za trzy tygodnie.

Pozostało 87% artykułu
Polityka
Niemcy: Dziś zaczyna się upadek rządu Olafa Scholza
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Polityka
Syria ma tymczasowego premiera. Izrael przyznaje, że wtargnął na jej terytorium
Polityka
Były minister obrony Korei Płd. próbował popełnić samobójstwo
Polityka
Donald Trump i republikańskie stany chcą masowych deportacji imigrantów
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Polityka
Maleją wpływy Francji w Afryce. Paryż wyprowadza wojska z Czadu