Obecnie bezpieczeństwa Sejmu i Senatu strzeże około 160 pracowników straży marszałkowskiej. W przyszłym roku ma przybyć 120 etatów. W dodatku PiS planuje uchwalić kompleksową regulację o straży marszałkowskiej, której obecnie poświęcony jest jeden rozdział w ustawie o BOR.
O zamiarach PiS pisaliśmy już pod koniec październikach, a ustawa o straży marszałkowskiej ma mieć w czwartek pierwsze czytanie na sali plenarnej. Jednak szybkie tempo i niektóre zapisy nowej regulacji niepokoją opozycję. – Dziś w PiS każdy chce mieć swoją służbę specjalną. W praktyce powstaje obecnie specsłużba marszałka Marka Kuchcińskiego – mówi Marek Wójcik z PO, wiceszef Komisji Administracji i Spraw Wewnętrznych.
Jednym z przepisów, które budzą wątpliwości opozycji, jest ten mówiący, że „straż marszałkowska przy wykonywaniu swoich zadań w szczególnie uzasadnionych przypadkach może korzystać z pomocy osób niebędących funkcjonariuszami". Z projektu wynika, że za taką pomoc „może być przyznane jednorazowe wynagrodzenie wypłacane ze środków znajdujących się w dyspozycji Kancelarii Sejmu". Tworząc nową ustawę PiS nie zapomniał nawet objąć opłaty dla informatorów podatkiem dochodowym.
Bardzo podobne regulacje są obecnie w ustawach o innych służbach mundurowych. Jednak zdaniem rzecznika PSL Jakuba Stefaniaka straż nie ma potrzeby opłacać osób, które nazywa on „kapusiami".
– Można mieć obawy, że po zwiększeniu kompetencji strażników marszałek będzie wydawał im polecenia stanowiące zagrożenie dla opozycji – mówi rzecznik PSL. – Były komendant straży marszałkowskiej Arkadiusz Koschalke został przecież zdymisjonowany za to, że po grudniowym kryzysie odmówił wyniesienia posłów blokujących salę obrad – przypomina.