Nieznajomość prawa szkodzi. Jak bardzo, przekonała się wdowa z dwójką dzieci, która spóźniła się z zawiadomieniem fiskusa o nabyciu spadku i straciła prawo do zwolnienia z podatku.
Jej przypadek powinien się stać przestrogą dla tych, którzy notarialnie poświadczają dziedziczenie.
Rodzinna tragedia
Kłopoty kobiety zaczęły się w tragicznych okolicznościach. Po śmierci męża, który zginął w wypadku, została sama z dwoma synami. Przed śmiercią mąż prowadził firmę, która przeszła na spadkobierców.
Pod koniec września 2009 r. notariusz poświadczył, że spadek po zmarłym na podstawie ustawy odziedziczyli żona oraz synowie. Akt został zarejestrowany w elektronicznym rejestrze aktów poświadczenia dziedziczenia w dniu sporządzenia.
Wszystko wydawało się w porządku. Po prawie roku kobieta postanowiła zawiadomić naczelnika urzędu skarbowego, że przedkłada trzy zgłoszenia o nabyciu własności rzeczy lub praw majątkowych. Wyjaśniła, że robi to na wypadek, gdyby fiskus nie uznał nabycia spadku w formie aktu notarialnego. Uważała przy tym, że stosownie do art. 4a ust. 4 pkt 2 ustawy o podatku od spadków i darowizn obowiązek zgłoszenia, od którego zależy prawo do zwolnienia z daniny przewidziane dla tzw. zerowej grupy podatkowej, czyli najbliższej rodziny, nie obejmuje przypadków, gdy nabycie następuje na podstawie umowy w formie aktu notarialnego.