Postanowiliśmy znaleźć ludzi, dla których praca to pasja, a nie obowiązek czy wyłącznie sposób na zarabianie pieniędzy. Zaczęliśmy od zajrzenia do internetu. Namówiona przez koleżankę daję się skusić na tak zwane szybkie randki (speed dating), rodzaj kojarzenia par, zabawy dla singli. W konkretnym miejscu i czasie po uiszczeniu stosownej opłaty dostaję swój stolik, do którego zostaję niemalże przykuta na dwie i pół godziny. W tym czasie przewija się przy nim 24 kawalerów, przedział wiekowy 27–39 lat, każdy zasiada na pięć minut (takie są reguły gry). Tyle mamy czasu, żeby się na szybko poznać i sprawdzić, czy zaiskrzy. Panowie są w większości niemrawi, jakoś trzeba zagadać, może sztampowo, ale konkretnie. Pytam więc każdego, czym się zawodowo zajmuje i czy lubi swoją pracę.
Zdecydowana większość z większym lub mniejszym entuzjazmem zapewnia, że tak. Co mile zaskakuje w świetle statystyk, jakoby Polacy niezbyt lubili swoją pracę, niewiele z niej czerpali satysfakcji, jeszcze mniej widzieli w niej sensu. Choć trzeba też wziąć poprawkę na to, że ze strony kawalerów może to być tylko poza obliczona na zbajerowanie przedstawicielki przeciwnej płci.
Po tej przygodzie trafiam na koncert. Gra zespół kumpla, na after party poznaję jego znajomych. Znów wypływają tematy zawodowe – i znów się okazuje, że ludzie lubią swoją pracę. Na przykład moja imienniczka, z nią rozmawiam najdłużej, najpierw się kryguje, w końcu wyjawia, że pracuje w banku, a za chwilę rzuca: „wiem, brzmi nudno, ale, kurczę, ja kocham swoją pracę!".
Zachęcona dotychczasowymi wynikami tego małego eksperymentu społecznego zaglądam do „swojej" apteki. Obie panie magister obecne na zmianie również odpowiadają twierdząco. Tak, lubią swoją pracę. Owszem, mają z niej satysfakcję. Jak najbardziej, widzą w niej dużo sensu. Po drodze wpadam też do najbliższego sklepu mięsnego po coś na ząb dla psa, między ważeniem kawałka kiełbasy a wysupływaniem z portfela należności zagajam w temacie do ekspedientki, ta bez mrugnięcia okiem (za to z promiennym uśmiechem) przytakuje: „Czy ja lubię swoją pracę? Uwielbiam! Trzy dni miałam teraz urlopu, aż mnie nosiło, żeby już przyjść na zmianę. Czemu? W domu człowiek się nudzi. A tu dzień ma jakiś sens".
28 lat, aplikant radcowski
Do niej dzwonię jako pierwszej, bo przyjaźnimy się od lat, więc jestem na bieżąco z jej karierą zawodową, a gdy myślę o zadowolonych z pracy, odruchowo staje mi przed oczami sytuacja sprzed kilku tygodni, gdy przy lemoniadzie, na leżakach w parku, z błyskiem w oczach i niegasnącym uśmiechem opowiadała mi anegdoty ze swojej kancelarii. Właściwie każdą z tych miniopowiastek kończąc stwierdzeniem: „Nie chcę zapeszać, ale jest bardzo dobrze!".